Wczoraj przeżyliśmy z TŻem szok: nasz Don Pedro okazał się być dzewczynką
Ale po kolei. Płeć kotka sprawdzałam po raz pierwszy jak do nas trafił. Był wtedy małym dzikunkiem, syczącym, warczącym i usiłował mnie zjeść, trzeba było więc sprawdzać szybko. No i w tym pośpiechu rzuciłam okiem i orzekłam, że to chłopak (ale jak ja patrzałam to do tej pory nie wiem). Przez kolejne dni nie oglądałam co kotek ma pod ogonem, bo przeciez byłam pewna co tam ma. No i wczoraj chciałam się upewnić i przeżyłam szok! Toż to koteczka! Pierwsze imię jakie mi przyszło do głowy to Halinka (nie mam pojęcia czemu, ale lubie nazywac kotki ludzkimi imionami, ale takimi lekko obciachowymi: Zdzisławek, Edzik, Halinka).
No więc mamy teraz w domu małą Halinkę zamiast małego Don Pedra...
Pojawiło się za to zmartwienie... Bardzo się przywiązałąm do tego małego koteczka, nawet TŻet już nie psioczy na mnie (na małą to już od dawna nie

). W sumie to nawet chciałabym, żeby u nas została... Ale w takim wypadku nie będe mogła wziąć innego potrzebującego kota (tfu tfu, oby to nigdy nie było potrzebne). Pokochałam Halinkę ogromnie, jest przekochana, wesoła, rozmruczana, lekko niezależna i bardzo boję się, że dom który jej znajdę okaże się nie być dobry. Raz juz wyadoptowywałam małe pieski i do dziś sobie w brodę pluję, że nie mam żadnego kontaktu z tymi ludźmi.
Chciałabym, żeby Halinka miała cudowny domek, żeby ją ktoś mocno kochał, zapewnił jej opiekę, dobre jedzonko, leczenie w razie choroby... Wiem, że to może się wydawać oczywiste, ale u nas na wsi takie to nie jest i mało jest ludzi myślących tak jak Wy (my).
Halinka prawdopodobnie była "czyjaś", ale mieszkała na dworze i chodziła po ulicy (bardzo ruchliwej trasie krajowej) i po prostu musiałam ją zabrać stamtąd, bo się o nią bałam. Za pierwszym razem gdy ją wzięłam przyszedł po nią chłopiec, mój mąż ją oddał i pouczył właściciela (ja byłam wtedy w pracy). Gdy ją drugi raz wzięłam do domu (już następnego dnia chodziła w niebezpiecznym miejscu, mimo że chłopaczek został uczulony i zapewnił, że kotka nie wypuszczają) niekt juz jej nie szukał... I została. Zresztą drugi raz bym jej tym ludziom nie oddała.
Czy ktoś może zna dobry dom, który by się zaopiekował małą kochaną Halinką?