dzisiaj mam 2 skrajnie rózne wiadomosci....
trafił do mnie na przechowanie - na 2 tyg mały kocurek Rastaman

Kuzynka ma 2, czarnego od Iwony i małego białego odkarmionego przez panią weterynarz. Chcieli mi dac oba ale powiedziałam, że mowy nie ma

Rodzyna i Ramzes dają mi popalić ale Rastaman przekracza wszelkie granice. Pierwszej nocy zwalił mi 2 wazony z parapetu i zeżarł kawałek suchej bułki

. Dostałam smsa od włascicielki: "nie przejmuj się, on tak ma, u nas je ogórki" Yhy... kocie włazi do kosza na smieci, na szafe, do zlewu... Wchodzi do półek na meblach - wszedzie już chyba był. Skok z mebli na telewizor tez jest fajowy - co prawda sie troszke chwieje, ale tak jest bardzoej ekstremalnie. Po wstępnym prychaniu z Ramzesem - gonią się po mieszkaniu - zmieniają się, zeby nie było jednostajnie. Rodzynka sobie takiego towarzystwa nie zyczy w pobliżu i daje im to wyrażnie do zrozumienia :] Warkot z piekła rodem rozlega sie najcześciej ze stołu kuchennego (to w nocy) albo z róznych zakamarków - jak tylko hołota zblizy sie do niej na odległość metra.
no i smutna niedzielna wiadomość...
zadzwonił do mnie dzisiaj rano pan od kociaków z bramy... Ze małe się coś nie za bardzo czują a jeden dosć powaznie chory. Okazało się , że wszystkim "coś było" (tzn były osowiałe, troche nastroszone i nie chciały za bardzo jeść ale wyszły z tego) A jeden nie... Poprzeglądałam choroby, osłabienie to objaw uniwersalny, skontaktowałam się z weterynarzem żeby dowiedziec się na co mam zwrócić uwagę i poszłam .. Kocie leżało już w trawie, blade dziąsełka. Lezało i nie miało siły nawet unieść głowy... Pan mówił, że jeszcze z godzinke wczesniej widział jak mały pił wode. Weterynarz przyjechał do gabinetu i kotka zanieśliśmy. Ogólna ocena -
zatrucie, stan juz bardzo poważny... Ale kocie dostało witaminke K, mase nawodnienia, jakieś jeszcze witaminki i antybiotyk. Zastrzyków mnóstwo. Zanieslismy go do domu, po ok 10 minutach dostałam telefon, że kotek nie żyje.
Zrobilismy wszystko, ale jestem zła. Dlaczego opiekun wczesniej nie zwrócił uwagi ?? Dlaczego nie zadzwonił WCZESNIEJ !!! Innym sie udało - moze ten też by wyzdrowiał.
To był koteczek poswierzbowcowy - najwiekszy chyba agresor, najgłosniej się darł (trzymany na rekach do zastrzyku podniósł taki lament , aż nieprawdopodobne zeby taki maluch mógł tyle hałasu narobić) a dzisaj zwisał nam z rąk jak kawałek futerka. ;(
Teraz za TM bedzie dalej mógł biegac i polować na robaczki i zdziebełka trawy...