Coś mi wtym sezonie wszystko idzie pod górkę
Kapturek umarł po 11 danich pobytu u mnie. Wydawało się, że będzie dobrze, jadł ładnie, mruczał, zaczynał się powoli bawić.
We wtorek jednak odkryłam na jego maleńkim ciałku wielkie ropnie rozmiaru śliwki mirabelki

Miał to przekłuwane, płukane, dostawał zastrzyki z antybiotyku i Metronidazolu. Następnego dnia rano jeszcze było wszystko dobrze, a za godzinę był już nieprzytomny. Najprawdopodobniej poszłą mu sepsa

Żegnaj kochanie, byłeś najsłodszym kotkiem
Oto kapturek dzień przed śmiercią :
Poza tym mam same zwroty adopcyjne. Zupełnie tego nie rozumeim. Jednego czarnego kocurka Peppera oddano mi po godzinie, bo pani przypomniałao się nagle, ze ma małe dzieci, i moze bedą kotka męczyć. Ruda Bajka wróciła, bo prawie dorosłe dziecko brzydziło sie kota, mała czarną Vegetę sama zabrałam po trzech dnaich, bo zaczęła wymiotować i miałą biegunkę. Umierała z odwodnienia, a oni patrzyli na ten stan i dopiero po trzech dnaich mnie o tym zawiadomili

Na szczescie juz z mała lepiej.
DZis wraca Mała "norweska" Lala- była w domu tymczasowym u Lulka, potem ja wyadoptowałytśmy, ale po tygodniu i ona wraca
Poza tym Mama Przyprawe jest po sterylce. To jedna z lepszych wiadomości
I razem z Lulkiem udało nam się w końcu złapać na steryl;kę koteczkę z osiedla mamy Lulka, dzika która rodziła kocięta i umieszczała je pod jednym samochodem. Właąciciele tego samochodu jeździliz kociętami i gubili je po drodze

Kotka zaraz potem zachodziła w drugą ciążę i tak to sie toczyło. W piątek w koncu udało nam się ją wysterylizować, co było najwspanialszym wydarzeniem ostatniego czasu w moim życiu
