Ja siedze w chlodnej

Szkocji a Masza i Duszek (przerobiony przez moja babcie na Dudusia) na wakacjach u rodzicow.
Ponoc maja sie swietnie, rozrabiaja jak pijane zajace, nie pozwalaja spac w nocy a w dzien sa tak slodkie, ze nie sposob sie na nie gniewac

.
Dusio ponoc rozwija sie intelektualnie pod moja nieobecnosc i babcia twierdzi, ze jest najinteligentniejszy z calej trojki

. Ponoc tylko raz mu wytlumaczyla, ze ma chore nogi i nie wolno na nie skakac i teraz celuje zawsze obok
Koty maja na sumieniu zdemontowanie siatki w oknie i wypchniecie jej na zewnatrz ( 6 pietro

). Na szczescie nie zdazyly podazyc jej sladem.
Siatka zostala zamontowana ponownie i moj tata twierdzi, ze teraz nawet tygrys jej nie ruszy. Pozyjemy zobaczymy

.
Ja tesknie z kotami i podrywam wszystkie okoliczne pieknoty.
Tu jest koci raj.
Wszystkie piekne, wypasione, z obrozkami. Koty wychodzace, ale ani raz nie widzialam kocich zwlok. Nie widzialam tez kociakow, bo cale towarzystwo po sterylkach i kastracji.
Koty wyleguja sie na samochodach i nikomu to nie przeszkadza

. Nie niszcza lakierow

. Nie wiem, moze jakies inne te lakiery w Szkocji maja.
Bylam tez swiadkiem jak na ulicy zrobil sie maly korek, bo na samym jej srodku wielki kocur myl sobie tyleczek

.
Mieszkam w niewielkim miescie Paisley, na przedmiesciach Glasgow i dziala tu organizacja "Na pomoc kotom Paisley". Nie mam pojecia komu oni tu pomagaja

.
W czasie lokalnego festynu mieli swoje stoisko, cieszylo sie duzym powodzeniem.