Ze mna tak jest, nie pamietam od kiedy.
Ludzi chyba swoich kiedys mialem, troche sie boje, ale nie warcze nie fukam
Nie drapie.
Mieszkam na dzialkach.
Nie moich.
Kiedys jadalem rozne rzeczy, ostatnio jesc nie moge. Z reszta, duzo tam nas, wszyscy chudzi.
Zle sie czuje ostatnio, nikt sie nie martwi.
Nie jestem ladny, jestem bury.
Nikt nie mowi jakis sliczny kotek, nie jestem nawet malutki
wcale.
Chodza tu rozni ludzie.
Zabieraja czasem koty.
Ciekawe dokad.
Nie myslalem ze sie dowiem, jestem niepotrzebny calkiem.
Ale wszedlem do klatki, ladnie pachnialo jedzeniem
myslalem, ze moze dam rade.
Zatrzasnela sie, nie moglem wyjsc.
Balem sie.
Przyjechali i mnie zabrali do siebie. Siedzialem w transporterku caly dzien i noc.
Nie jadlem nie pilem. Pomyslalem, umre sobie, po co komu bury kot.
Przyjechala po mnie taka jakas Duza z Duzym. Ona sie nazywa Piegusek, Calkiem kocie imie. Zabrali do innych duzych w bialych fartuchach.
Potem przywiezli tutaj. Ona mnie wziela na rece, spokojnie kotku mowila. Umyla zaropialy nos, obejrzala pyszczek.
Podrapala po glowie, nalozyla pysznosci do miseczki. Zjadlem, pyszne. Zrobilem sioo. Teraz spie.
Sni mi sie
ze nie jestem
az taki
niepotrzebny.
Burasek pochodzi z gdanskich dzialek, przezyje pewnie dzieki temu ze kotka ze sloikiem na glowie

Kocio ma rane zamiast pyszczka, zeby, dziasla w dramatycznym stanie. Siersc wychodzi mu garsciami, jest odwodniony, wychudzony, ciezko mu sie oddycha.
Jest mily i grzeczny, boi sie mnie panicznie, a jednoczesnie tak by chcial sie przytulic.
Spi.