Pchełka zaprzyjaźniła się z Uszatkiem. Pięknie się bawią, pięknie przytulają (najlepiej na moich kolanach). Małą damulkę ciągnie też do Młodego - przytula się do wielkiego czarnego (no, prawie czarnego, bo dymnego) kocura, śmiesznie przy nim wygląda - taki okruszek czarniawy
Śpi oczywiście w łóżku. Nad ranem, czyli koło piątej, oczywiście bawi się głośno, oczywiście w sypialni. Sprzedałaby duszę za biały serek, a przy kurczaczku warczy (nauczyła się od Uszatka) odstraszając konkurencję.
Od czasu do czasu, przy mizianiu, cichutko pomiaukuje z ukontentowania. I całuje mnie w nos
Wczoraj ufundowałam kociakom kolejną kuwetę (trzecią dużą, a tak w ogóle to piątą

), z dużą ilością benka, w zacisznym miejscu pod garderobą.
Niespodzianka wlazła już do pustej, przegoniłam, wsypałam żwirek - wrócia i nalała. Kociaki zaraz obskoczyły kuwetę i lały zespołowo (Bieżnik z Glusiem), w asyście Pchełki. Pchełka napatrzyła się na to wszystko i też nabrała ochoty, zrobiła śliczne sioo do kuwety. A ja tylko mogę mieć nadzieję, że ta kuweta wreszcie panience przypadnie do gustu.