amsta pisze:j.w.... troche mnie to przeraza...... 1500-2000 zl..... kupa kasy.....ale tak mi sie podoba rasa brytyjska....

( mam mozliwosc kupna kociaka za polowe ceny niby rodzice z rodowodem ale kociaki bez:) dziwne troche.... jak sadzicie ??

) mi nie zalezy na wystawach ani na hodowaniu:> zaryzykowac:)??i kupic rasowca bez rodowodu????
Sprawa 'rasowego bez rodowodu' została już milion razy na forum wyjaśniona, ale dorzucę jeszcze swoje trzy grosze
Amsta, jeżeli chcesz kociaka brytyjskiego to poszukaj w hodowlach kotka 'na kolanka' (to sie tak dokładnie nazywa

) On bedzie mial rodowód, ale z jakiegoś powodu nie będzie pasował do wzorca rasy (nie znam się na brytyjczykach, ale kota birmańskiego dyskwalifikuje nawet ciut za długa rękawiczka na łapie czy tym podobny drobiazg). Jeżeli nie pasuje do wzorca rasy, nie można go wystawiać, przeznaczać do dalszej hodowli i hodowcy sprzedają takie kocięta po niższej cenie. W przypadku kotów birmańskich, kot 'idealny', wystawowy, to kwestia mniej wiecej 2000 - 3500zł (w zależności od rzadkości kolorku...i mniemania o sobie hodowcy...), kotek 'na kolanka' to około 1200 - 1500. Nie wiem jak ma się sprawa z brytyjczykami, podaję orientacyjny birmański przykład
Albo poszukaj małej domowej hodowli, jednej z tych, w których kocięta traktuje się jak największe skarby i równouprawnionych domowników, poświęca mnóstwo czasu i bardzo kocha

a nie patrzy na malce tylko i wyłącznie przez pryzmat wystaw i nagród. Czasem tam kotka wystawowego można kupić w cenie tego 'na kolanka', jeżeli rzeczywiście ma być tylko towarzyszem życia. Ja w umowie kupna kociaka mam adnotację, że kot jest sprzedawany jako zwierzę domowe ('na kolanka') i nie może uczestniczyć w Wystawach Kotów Rasowych ani być użyty do rozmanażania bez zgody hodowcy. Jeżeli chciałabym go wystawiać/rozmnażać, muszę dopłacić hodowcy różnicę między domowym a wystawowym. Nie wiem czy taki zapis jest normą, ale wydaje mi się bardzo sensowny.
A props tego czy warto czy nie warto...Cóż, w sporze rasowy vs. ze schroniska tak naprawdę każdy ma rację. Bo tu kochany i rozpieszczany, dokładnie taki jak wymarzony, a tutaj biedne i porzucone...Ech...
Ja zakochałam się wiele długich lat temu w błękitnych birmańskich oczętach...Chciałam mieć miziacza i przylepę, który będzie dreptał za mną krok w krok, nie przekraczając odległości metra 24h na dobę i takiego mam.... Nie wiem jaki byłby kot ze schroniska. Kociętom z jednego ze schronisk staram się w miarę możliwości choć troszkę pomagać finansowo, chwilowo na drugie kocię nie mogę sobie pozwolić. Zobaczymy, może w przyszłości...