Oj, dobrze, że Ciocie strzegą Czekoladkę od upadku
U nas internet przeciążony, pracuje z dużymi przerwami. A zeby było weselej, to okazało się, że telefon też głuchy- kabelek przegryziony
Wczoraj musiałam z Czekoladką do znajomej wetki, bo ufundował się bolesny ropień. Wetka oczyściła, wyjęła następny odłamek kości, przepłukała antybiotykem, a przy okazji wspomniała, że miała dobre efekty w leczeniu porażonych nerwów zastrzykami z nivalinu- czy ktoś zna ten lek?
Kicia niestety ma rujkę i niestety nie będzie miała sterylki. Szefka absolutnie nie zgodziła sie na podawanie żadnych wyciszaczy rujki i na dwa zabiegi w jednym. I chyba muszę przyznać jej rację. Na razie dostaje Dalacin w zawiesince, nieźle walczymy o przełknięcie.
Od jutra Czeko przechodzi pod opiekę Guni. Nie chcę sie jej przyznawać, ale jestem tak zestresowana jak ona. Wiem, że zaopiekuje sie koteczką doskonale, jeszcze lepiej niż ja, ale tak chyba mają matki- wydaje im sie, że dziecko jest bezpieczne, póki je mają na oku.