Siedzę u Klary na kolanach i mruczę, a było to tak.
Mieszkałam w klatce w tym dziwnym miejscu, co dobrzy ludzie głaszczą ale robią nieprzyjemne rzeczy. Wczoraj Klara wyciągnęła mnie z klatki i od razu wpakowała do jakiegoś pudła
. A potem zdziwiona mówi „o maleństwo się zsiusiało na dzień dobry”. Bardzo śmieszne, ciekawe co ona by zrobiła ze strachu w takim pudle.
Pudło tzn. transporter okazało się całkiem wygodne i nie straszne ale trochę małe. Klara zabrała mnie do domu i zaczęło się. To ciekawe ile stworzeń może mieszkać w jednym miejscu.
Najpierw przez kratkę obwąchiwały mnie dwa psy: jedno wielkie bydle i drugie trochę mniejsze. Potem przyleciało jakieś kocisko i wlazło na transporter, drugie wąchało bez przykładania nosa do kratki, ale też mi się nie podobało.
Nafukałam na nich wszystkich.
Potem Klara dała mi jedzonko, skromną porcyjkę
, a mówi, że jem jak smok, nie wiem jakie smoki miała do tej pory, ale to wielkie bydle na pewno żre więcej, ciekawe czy też ją to dziwi. Bydle ślini się na mój widok i próbuje mnie lizać, nie zgadzam się, przecież jak on mnie dobrze liźnie to mu od razu do gardła wpadnę.
Pojadłam trochę i już układałam się do drzemki kiedy Klara złapała mnie, zaniosła do łazienki i wpakowała do jakiejś miski z kamyczkami, są mało jadalne ale do zabawy akurat. Nie rozumiem, dlaczego upierała się żebym tam nasikała i zepsuła zabawkę. O nie, nie jestem głupia, poczekałam aż wyjdzie i zrobiłam siku w kąciku obok.
Do łazienki przyszła kocica fuka na mnie ale ja na nią też więc trzyma dystans, ale ten drugi to dopiero model, wlazł do łazienki jakby nigdy nic i wpakował się na mnie, warknęłam na niego, spylał gdzie pieprz rośnie. Taki duży a taki „ostrożny”.
Dzisiaj siedzę u Klary na kolanach i mruczę, chodzę z nią do pracy i mam tu nawet swój pokój, strasznie to wszystko za duże jak na mnie
ale podobno się przyzwyczaję.
Nie wiem tylko, kiedy wreszcie przyjdzie po mnie ten mój człowiek i trochę za nim tęsknię.
Malutka jest zbiorem uczuć ambiwalentnych jednocześnie mruczy jak szalona, fuka, drapie i nadstawia plecki do miziania. Przestrzeń ją bardzo onieśmiela ale myślę, że za tydzień, dwa będzie wspaniałym domowym kociątkiem. Szkoda, że tak mało czasu mogę jej poświęcić, bo efekt byłby na pewno wcześniej.
Chudzieńka jest niesamowicie a apetyt ma szatański, boję się, żeby jej nie przekarmić.
Z informacji w szpitaliku wynika, ze malutka była odrobaczana, niedługo pewnie odrobaczę ją kolejny raz, w kupie robali nie widać, ale ta jej chudość mnie martwi.