Było lepiej. Naprawdę było.
Wczoraj rano musiałam wyjechać na prawie cały dzien. Duśka dostała leki, miała zmierzoną temp., zjadła solidną porcję.
TZ wrócił po pracy [dziecko na wakacjach] i też było oki. Siostry brykały i podgryzały pańcia.
Wróciłam pod wieczór - wszystkie koty przyszły się zameldować do raportu. Siostry też i było dobrze. Dostały jeść, Dusia zjadła normalnie.
I nagle tuż przed zgaszeniem światła... Pomyslałam, że znowu rośnie jej gorączka - miała znowu oczopląs. Temp. 39,5 - w miarę oki. Ale z momentu na moment kitunia robiła się coraz bardziej gorąca, postawiona na podłodze kręciła się w kółko, główka jej się kiwała. I znowu ta sama procedura, co w sobotę - Tolfedyna+schładznie, gorączka ponad 40st.
Dziś rano - gorączki bark, dopomina się o jedzenie, bawi się z siostrą! I dalej kręci się jej w głowie, potwornie nią rzuca.
Wybieramy się do weta. Naszego Doc nie ma - wyjechał. Chcę jej zrobić badania i RTG głowy.
CO JESZCZE MOGĘ ZROBIĆ?