Tak nas zaabsorbowały Zapaszki, że nie zdołaliśmy pochwalić naszych pozostałych maluchów... A jest na co! Rosną, pięknieją, puchacieją. Zmieniają się niemal nie-do-poznania...

W oczkach, coraz drowszych i weselszych coraz częściej widać radość. Kochają się bawić nocami, do pierwszej, drugiej, a nawet trzeciej... Tupoczą po pokoju, galopują tak zawzięcie, że aż nie chce się uwierzyć w jakim stanie trafiały do nas. Mamroczę do poduszki przekleństwa, irytuję się, bo o świcie trzeba wstać i do pracy jechać na cały dzień, ale milknę, kiedy uświadomię sobie, że każde z tych biegających cacek, miało tak mało sił kiedy do nas przyjechały, że ucieczka za szafkę była dla nich szczytem możliwości.
Pięknieją. Robią się z nich królewięta, książęta, cudnięta.
Można by je tulić, całować po paluszkach, miziać brzuszki godzinami.
Są już na tyle duże i na tyle stanęły na łapach, że to juz ten czas.
Czas na rozstania. Szukają domów. Jeszcze kilka dni, bo szczepienia, jeszcze trochę i ... no właśnie... nic na razie. Nikt nie pyta. Nikt nie dzwoni.
Gdybyż ludzie mogli widzieć jak te maluchy potrafią emanować szczęściem!
Kiedy Wedel przyjechał do nas, wyglądał tak:
Teraz Pan Wedel, przbrana mamcia Goplany i Kirka, ich Przewodnik, wygląda tak:
Razem z Ancymonem robią w domu tyle rumoru, że nie moge w to uwierzyć!

Wczoraj zrobiłem eksperyment, który miał dać odpowiedź, czy poziom hałasu w domu związany jest z pobytem 17 kotów na 36 metrów kwadratowych. Bazując na obserwacji własnej, z galopującej ekipy odłowiłem dwie sztuki: Wedelka i Ancymonka i zamknąłem w transporterku. Zapadła niemal idelana cisza! Co ważne - pozostałe koty nadal biegały!!! Nie wiem jak to wytłumaczyć...
Wspomniałem o Ancymonie? Skoro tak, to muszę Wam powiedzieć, że ktoś zupełnie nieodpowiedzialny powiedział mu, że ma coś wspólnego z Devonem, albo syjamem i kocurek zupełnie stracił kontakt z rezczywistością... Zadziera głowę łobuz jak Marian, nie przymierzając...
O, tak:
Na szczęście, kiedy się już wybiega i wydumni z kumplami przypomina sobie w czyich nogach jest najcieplej i zasypia na łóżku, zwinięty w kłębuszek, mrucząc...
Za chwilę ciąg dalszy...
