Wszystko w porządku, koty do siebie już przywykły, nawet Filip juz sie nie buntuje. Będzie tym samym pewnie mniej relacji (oczywiście na każdy Twój post dronusiu odezwę się natychmiast

), bo musiałabym się powtarzać.
Rudek podchodzi do mnie juz bardzo blisko, czasem uda mi się nawet przejść blisko niego, bez jego spłoszenia, a mięsko to je nawet z ręki.

Oczywiście nie w moim zwyczaju jest branie kota na siłę, więc póki sam do mnie nie przyjdzie, nie będę go stresować nawet myślą o tym.
Tiktak, to największy luzak w stadzie i nic nie jest go w stanie wyprowadzić z równowagi, jedynie burczy przy misce z mięskiem.
Nad ranem i wieczorem, jak się ochłodzi są galopki po całym mieszkaniu, na szczęście mnie omijają.
Jest nam już całkiem dobrze, tylko niestety muszę być z futrami na balkonie, bo mimo mojego zabezpieczenia donic, Rudek próbuje cały czas dostać się do ziemi. Większość czasu balkon zatem zamkniety, co przy tym upale jest nie fajne, ale przeżyjemy.
A jak u Was, kroi się jakaś praca?
Na razie pewnie też zwiedzacie Londyn, pochwal się co już oglądaliście, może wstawisz jakieś fotki.
Pozdrawiamy, cześć
Ja i kotów sześć
