pisałam sobie radosnego posta, że mam właśnie Konia na kolanach w czułych objęciach i że grzeje okropnie, ale co tam, po czym Koń wstał, dopisał parę znaków, włażąc na laptopa, po czym go wyłączył. Uczona bestia.
Mój komp ma jakąś koszmarnie niepojemną pamięć ram (mam tę techniczną wiedzę dzięki tz tajdzi, bo sama niestety nie umiałam postawić diagnozy, czemu tak mi muli), więc gdy odpalał ponownie zrobiłam użytek z naprawionego po paru tygodniach przerwy odkurzacza (wreszcie pozbyłam się żwiru zewsząd) i nawet umyłam podłogę. jak fajnie... zawsze sobie obiecuję, że będę to robić częsciej
ale miało być o reakcji kotów na odkurzacz. Małe nie boją się wcale. Waler znika gdzieś jak tylko widzi że szukam przedłużacza.
A Koń? Koń odważnie kręcił się w pobliżu i nie dawał oznak paniki, ale gdy niebezpiecznie się zbliżyłam podszedł do zamkniętych tylko na łańcuch drzwi wyjściowych i zaczął miauczeć. ale jak!
czekam właśnie na wizytę TOZ i policji, bo dźwięki na osiedle szły takie, jakbym biedne koty żywcem ze skóry obdzierała.
A, jeszcze dodam, że Koń dał się wyczesać! gubi okropnie dużo sierści, więc mimo pasty i ciasteczek odkłaczających postanowiłam zaryzykować czesanie (Walery zjada dłoń, która go czesze) i wyczesałam cały grzebień.
jaki to jest miły kot.
przytulny i życzliwy.
a na sesję foto serdecznie zapraszam

Prawdziwi mężczyźni nie jedzą miodu, oni żują pszczoły.