ja osobiscie uwazam, ze trzeba sprobowac u tej kobiety, pare osob zadeklarowalo pomoc, wiec pieniadze, przynajmnie na razie sa.
bo przeraza mnie mysl, ze damy temu kotu umrzec z glodu..
ale dalej szukac jakiegos nieodplatnego domu tymczasowego lub docelowego.
pytanie odnosnie tej kobiety: czy jest pewnosc, ze ona naprawde zajmie sie tym kotem? bedzie zwracac uwage, czy on cos je, jaki jest jego stan? bo o to przede wszystkim chodzi.
i czy ktos z was, z katowic, moze raz na jakis czas go odwiedzic, zeby sprawdzic, jak sie kotek miewa?
jesli tak, to ja jestem za zawiezieniem jej Szczesciarza i podtrzymuje swoja deklaracje o pomocy finansowej.
iwona, z ciekawosci pytam, kiedy mozecie kota zabrac ze schronu?