Dziś zawiozłam do lecznicy mamę majóweczek - szew jej się rozszedł i brzuch kiepsko wygladał, więc ją złapałysmy, ściągnęłam gallę w trybie awaryjnym (dziękuję

) i pojechałyśmy. Przy okazji odebrałam trikolorkę, mamę dzikunków. W lecznicy kompletnie nie chciała jeść, na podwórku śmignęła w długą. Bardzo bardzo dzika kotka, robiła niezły sajgon w lecznicy.
Na sąsiednim podwórku, też przy przedszkolu, czarna kotka wyprowadziła trzy czarne kociaki, ok. 2 miesiące. Wszystko dzicz totalna. Nawet nie będę ich łapać... Kompletnie nie mam z nimi co zrobić
