nasza tragedia... :((

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon cze 26, 2006 23:08

Bardzo współczuję. Nie chcieliście tej śmierci, świadomie nie narażaliście kotki, wydawało się Wam, że wystarczająco pilnujecie. Teraz jeszcze borykacie się z poczuciem winy. Trudno, tak się stało. Mądrzy doświadczeniem, jak sądzę, nie tylko sami zabezpieczycie balkon, ale jak będzie okazja, to i innych do tego zachęcicie. I to będzie ta jedna dobra rzecz, którą ta tragedia zaowocuje.
Jeszcze raz - wsółczuję.

Anka

 
Posty: 17254
Od: Sob mar 08, 2003 21:23
Lokalizacja: Gdynia

Post » Pon cze 26, 2006 23:09

Dla mnie zabezpieczenie balkonu nie było oczywiste.


Więc?
Zawsze pilnujemy żeby żadne z naszych kotów nie wychodziło na balkon bez opieki


To się kupy nie trzyma.

W ciągu tych lat, nie mignęło Ci, że kot na balkonie + czwarte piętro + nieprzewidywalność zwierzęcia i sytuacji = temat tego wątku?

Mam kotkę od 6 lat (ponad) i dopiero w tym roku balkon został zabezpieczony, nie wspomne, że Kić jest kotem dziwnym bo z "przestrzennym" lękiem wysokości, szafy, lodowka owszem, ale powyżej metra na balkonie, nigdy.


Cyniczna nie jestem, ale nie potrafie głaskać po głowce kogoś, kto przyczynił się do śmierci zwierzaka.
Mój piesek - serduszko u moich stóp [*]

harpia

 
Posty: 5066
Od: Sob lis 15, 2003 23:43
Lokalizacja: Kraków

Post » Pon cze 26, 2006 23:12

Senna, forumowe koty wychodzą na niezabezpieczony balkon z reguły w szelkach. Naprawdę, większośc kotów kiedyś skoczy za mucha, ptakiem itp. One nie wyczuwaja niebezpieczeństwa. I niestety - nie zawsze spadają na cztery łapy.
Ja mam balkon niezabezpieczony. Nie moge założyc siatki ani kraty, bo nie moge doprosic się od 2 lat administracji, żeby skuli sufit balkonu, który został źle ocieplony i osypuje sie do zbrojenia. Natomiast przymierzam się do zrobienia dodatkowych drzwi balkonowych z siatki. Przyznaje, że okna u mnie tez sa niezabezpieczone - z powodów powaznych problemów finansowych, z jakimi borykaliśmy sie przez kilka ostatnich lat. Wychodze na prostą (mam nadzieję) i niedługo siatki zakładam. Na razie koty sa zamykane na klucz (Salem sam otwiera drzwi) podczas wietrzenia mieszkania.
Kłólewna Inka i Księciunio Salutek

Kid

 
Posty: 3131
Od: Sob lis 01, 2003 0:29
Lokalizacja: Warszawa-Tarchomin

Post » Pon cze 26, 2006 23:19

ja mam z zabezpieczeniem inny problem, rodzice się na nie kategorycznie nie zgadzaja :evil: :evil: Może kiedyś dojrzeją... jak zobaczą zabitego kota pod czyimś balkonem. A mój chłopak twierdzi ze mi odbiło, bo kot jest za mądry żeby wypaść..jego wypadł 8O jak był malutki , ale w krzaki z drugiego pietra i tylko sie strachu najedli.

Więc wychodzi w szelkach, ma dokładnie obliczona długość smyczy do barierki-wystawić główkę i ani mru-mru dalej!
ObrazekObrazek Oto Smyrający Króliczek- skopiuj go do swojego podpisu, żeby pomóc mu zdominować świat!

Wredonisia

 
Posty: 153
Od: Sob sty 21, 2006 10:17
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pon cze 26, 2006 23:26

Wredonisia pisze: Może kiedyś dojrzeją... jak zobaczą zabitego kota pod czyimś balkonem


przecież to bez sensu
czy na dzieciach też wszystko testowali? że się mogą oparzyć? wsadzić palec do kontaktu? albo w ogień?

czy na tyle im wystarczyło wyobraźni?

sorry że tak porównuję ale nie umiem inaczej
ObrazekObrazekObrazek

Maryla

 
Posty: 24802
Od: Pt sie 22, 2003 9:21
Lokalizacja: Świder

Post » Wto cze 27, 2006 8:49

to może mi poradzcie co mam zrobić ?? :evil:
bo oni tylko że nie będą się zamykać, zakratowywać 8O itp. I tylko 5 razy dziennie "dziewczyny kot wyszedł na balkon!" i trzeba go łapać, szeleczki, albo zamykać gdzie indziej;/ Albo ile kosztuje całosć zabezpieczenia balkonu (ze 4 metry dl.)?
ObrazekObrazek Oto Smyrający Króliczek- skopiuj go do swojego podpisu, żeby pomóc mu zdominować świat!

Wredonisia

 
Posty: 153
Od: Sob sty 21, 2006 10:17
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto cze 27, 2006 9:02

Senna,
bardzo Ci współczuję
przed chwilą napisałam w wątku o zabezpieczeniu balkonów

"dziękuję za to, że forum tak alarmuje w sprawie zabezpieczeń
mieszkam na drugim piętrze bloku, pod jednym oknem trawa i wielki krzew bzu, po drugim podobnie - więc myślałam, że kot jest bezpieczny "jakby co" - niezbyt wysoko, no i 'miękko"
poprzedniego kota miałam siedem lat, nigdy nic się nie zdarzyło, ale to chyba tylko dlatego, że miałam szczęście, dziękować Bogu...
zanim nie znalazłam forum ani nie widziałam takiego zabezpieczenia ani nawet nie słyszałam (serio) o zabezpieczeniach okien czy balkonów

dzięki Wam wiem co może się zdarzyć, wiem, że wcale nie potrzeba piątego czy ośmego piętra żeby stała się tragedia

dzisiaj z TŻ robimy zabezpieczenie okna

dlatego wierzę Sennie, że nie wiedziała o zabezpieczaniu okien w ten sposób, bo ja też nie miałam o tym zielonego pojęcia
i współczuję jej, że w taki sposób musiała się dowiedzieć o tej konieczności

pisiokot

 
Posty: 13011
Od: Śro maja 03, 2006 15:37
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto cze 27, 2006 9:02

Wredonisia, spokojnie.
Może niech kot w ciągu dnia biega w szeleczkach? Zawsze łatwiej go złapać.
Kłólewna Inka i Księciunio Salutek

Kid

 
Posty: 3131
Od: Sob lis 01, 2003 0:29
Lokalizacja: Warszawa-Tarchomin

Post » Wto cze 27, 2006 9:10

Harpia, nie masz litości...

Moje koty nie wychodziły na balkon. Ze względu bezpieczeństwa, ze wzgledu na dobro moich kwiatów balkonowych i ze względu na banał suszącego się prania. Ja pale, tylko na balkonie, zeby domownikom nie przeszkadzał dym. Czasami jak wychodziłam na papierosa kotka wychodziła ze mna - wtedy uważnie ją obserwowałam i pilnowałam żeby trzymała się podłogi lub co najwyżej parapetu okna. Balkon opuszczałam zawsze w towarzystwie kotki. Tego dnia, w sobote, jak wspomniałam, pakowałam moja córkę na obóz. To jej pierszy dorosły wyjazd bez mamy. podejżewam że 10-letnia dziewczynka zdenerwowana, przejęta i rozkojażona czekającym ja przezyciem nie zauważyła kiedy kotka weszła na balkon. Córeczka z balkonu wynosiła swoje ubrania.

Pare osób na tym forum napisało ze ich koty nie wychodza na balkon, że jest przed nimi zamkniety. Mogę przyuszczać tylko, że któregoś dnia zwierzątko może, tak jak u mnie, wślizgnąć się niezauważone...

Nie oczekuję głaskania po głowie, pocieszenie znajduję wśród bliskich. Napisałam szczerze i uczciwie o naszej historii, naszym bólu ale generalnie i przede wszystkim prosiłam o odpowiedź na pytanie...

Zawsze mnie zastanawia sposób myślenia takich jak ty Harpio osób. Co się stało, juz się nie odstanie. Nie cofne czasu, mogę tylko cierpieć i pogodzić się z lekcja... A Ty... czerpiesz satysfakcję z dołowania innych? Proszę, zostaw dla siebie złośliwe uwagi i komentarze. Nie pozwolę żebyś w takiej chwili bawiła się moimi uczuciami. Chcesz w ten sposób pokazać że nie masz sobie nic do zarzucenia, a moje nieszczęście jest tego dowodem bo nie spotkało Ciebie?

Wszystko w naszej historii trzyma się kupy jak najbardziej. Jeśli masz wątpliwości, zapytaj, zanim poczęstujesz kogoś jadem, bo możesz niepotrzebnie zranić...

senna7

 
Posty: 100
Od: Pon cze 26, 2006 20:41
Lokalizacja: warszawa

Post » Wto cze 27, 2006 9:29

ja nie sadze, ze tu chodzi o dolowanie Cie, tyle, ze sa osoby, ktorym kot wypada po 4-5 razy, albo zabija im sie juz 3 kociak a oni nic nie robia. Osoby, ktore na codzien maja doczynienia ze skutkami takich tragedii, spowodowanym bezmyslnoscia czlowieka nie maja juz sil reagowac milo, probuja potrzasnac dana osoba by zrozumiala swoj blad.
Obrazek Zapraszamy na bloga!

iceangel

 
Posty: 2382
Od: Pt lut 03, 2006 15:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Wto cze 27, 2006 9:31

Senno7, ja widziałam już za dużo śmierci.
Z wielu powodów, balkon/taras/okna również, na szczęście nie moje.

Tylko widzisz, od pierwszego dnia jak mamy kota, wiedziałam co może się stać kiedy ona rozpędzi się na balkonie.

Ja mieszkam z rodzicami, którzy mieli podobne zanie jak rodzice Wredonisi, dopiero przyjście fretek odmieniło ich sposób myślenia.

Wreszczie mogę siedzieć przy otwartym balkonie i nie myśleć, że coś się dzieje.
Mój piesek - serduszko u moich stóp [*]

harpia

 
Posty: 5066
Od: Sob lis 15, 2003 23:43
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto cze 27, 2006 9:44

Czasami nie rozumiem ludzi, przecież dziewczyna zwróciła się do Was po radę, pomoc, naprawdę nie wszyscy "posiadacze" kotów wiedzą tyle o kotach co uczestnicy tego forum, ale to nie znaczy, że należy ich tak bezpardonowo traktować. Szkoda kici, ale i szkoda ludzi, którzy ją mieli (najbardziej cierpią ci, którzy zostają...). Ludzie juz zrozumieli swój błąd, szkoda tylko, że za cenę życia kiciuni, to fakt, ale "kto jest bez grzechu niech pierwszy rzuci kamieniem".
Trochę się rozpisałam, ale ja sama wielu rzeczy dopiero dowiedziałam sie od Was - forumowiczów, i chwała Wam za to, ale nie ma ludzi wszechwiedzących, chyba tylko harpia :wink:
ObrazekObrazek

mar9

Avatar użytkownika
 
Posty: 13971
Od: Wto mar 22, 2005 14:47
Lokalizacja: Zabrze

Post » Wto cze 27, 2006 9:46

senna7 pisze:Napisałam szczerze i uczciwie o naszej historii, naszym bólu ale generalnie i przede wszystkim prosiłam o odpowiedź na pytanie...

Czy już znasz odpowiedź dla siebie?
Celinka >>>
Kitka [*]

Hana

 
Posty: 10822
Od: Pon lut 04, 2002 15:36

Post » Wto cze 27, 2006 10:03

a znacie wątek pt. "zanim trafiłam/ trafiłem na forum" ?

Ja o tym jak ważny jest osiatkowany balkon dowiedziałam się na forum. Wcześniej byłabym pewna, że skoro kot nie interesował się co się dzieje za balustradą przez ileś tam czasu to na 100% tak będzie zawsze.
Nawet bym nie wiedziała jak taką zabudowę zrobić, nawet chyba bym nie pomyślała, że coś takiego mozna zrobić - raczej bym w ogóle nie puszczała kota na ten balkon.
Co innego jak ktoś któregoś tak kota traci w taki sam sposób (miałam pytanie o kota od osoby, ktorej koty wyszly przez balkon na parterze i znow szuka kolejnego), a co innego osoba, która trafia tu po raz pierwszy mowi co sie stalo i szuka tez sposobow jak ten balkon zabezpieczyc, bo wie ze przez jej glupote, niedopatrzenie stalo sie cos takiego , strasznego, co sie nie powinno wydarzyc. Chce temu zapobiec w przyszlosci.
To chyba zupelnie dwe sprawy. Chyba nie ma sensu napadac na autorkę wątku.
Obrazek

carmella

 
Posty: 15616
Od: Nie lut 29, 2004 14:46
Lokalizacja: Podbeskidzie

Post » Wto cze 27, 2006 10:10

Nie, nie znalazłam odpowiedzi na swoje pytanie.

Mam mnustwo watpliwości...

po pierwsze czy nasze rany nie sa zbyt swierze na obecnosc nowego kotka... Wydaję mi się że bardzo mógłby nam pomóc się pozbierać, ale czasami ogarnia mnie uczucie że to była by zdrada w stosunku do Klary...

Po drugie biorę pod uwagę przygarnięcie kotka ze schroniska. Mam znajomych którzy maja małe kotki, rasowe i dachowe, a którzy proponowali mi maluchy ale wiem że ich kociaki są bezieczne, krzywda im się nie stanie i znajdą dobre ręcę. Kocięta ze schroniska potrzebuja pomocy, chcę pomóc chociaż jednemu...

I tu zaczyna się mój drugi dylemat. Mój M kategorycznie odmówił mi współudziału w wizycie w schronisku. Nieszczęście zwierząt odchorowuje tygodniami. Rozumiem Go. Nie może pomóc wszystkim, a smutek i złość z tego powodu jest nieznośny. Słusznie zakłada że jesli pojadę tam sama, zabiorę tyle kotów ile zdołam udźwignąć... A ja nie mam nikogo takiego rozsądnego kto by mi pomógł w tej wizycie.

Czytałam o persach w schronisku - mój kocur to pers mam do nich sentyment, nie mogę pojąc jak można wziąść kotka, rozkochać go, przyzwyczić do domu a potem wyrzucić... Chciałam je wziąść do siebie, ale (kolejna wątpliwość) nie wiem czy mój kocur zaakceptuje dorosłego kota. Jest zazdrosny i nie lubi innych zwieerząt w domu. To zresztą glówny powód dla którego nie miałam więcej kotów w domu - oba nie znosiły intruzów, ba nawet gości ludzkich nie tolerowały i zdażało się kotce atakować przybyszy... Małego kociaka Kocur jest w stanie zaakceptować przy naszej cierpliwości i wsparciu, dorosłego raczej nie... Pisze raczej bo nie mam 100% pewności. Czy można to sprawdzić? Nie chce brać zwierzątka do domu, które póżniej musiałabym oddać ze względu na brak akceptacji...

Możecie mi coś doradzić?

senna7

 
Posty: 100
Od: Pon cze 26, 2006 20:41
Lokalizacja: warszawa

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Anthonybiz, Google [Bot] i 95 gości