Malwina-pęknięty kręgosłup :(

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon cze 26, 2006 8:44

Bo cuda się zdarzają. Historie z kotami, które wypadły mimo zabezpieczonych okien też. Nie wiń siebie, bo to nic nie da. W razie wątpliwości, pytaj, nie zrażaj się!
Obrazek
ObrazekObrazek

TyMa

 
Posty: 4870
Od: Wto maja 02, 2006 7:58
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Pon cze 26, 2006 12:00

Quella,

w żadnym razie nie miałam na myśli oceniania Cię, co zaznaczyłam w poście, jeżeli tak to odebrałaś Ty i inni to bardzo przepraszam,
moje uwagi, raczej ogólne, dotyczyły dosyć niestety powszechnego podejścia, były może trochę zaprawione goryczą... nikogo nie potępiam, nie zmuszam do tłumaczenia się, nie mam do tego żadnego prawa, napisałam tylko o czymś co zdarza się bardzo często... a że akurat napisałam o tym w wątku Quelle to wyszło, że te uwagi dotyczą jej, nieprawda
pisałam tak a propos sytuacji, jakie znam z mojego otoczenia
sytuacji, w której wet, właśnie "zdroworozsądkowo" radzi uśpienia kota, który nie widzi na jedno oko a na drugie prawie nic. tego kota już w tym domu nie ma, jest następny... nic się nie stało :-( też ich nie potępiam, próbuję zrozumieć, że nie każdy ma samozaparcie by przez lata opiekować się niewidomym kotem...
sytuacji kota wychodzącego podmiejskiego, któremu łapka uwięzła w jakichś sidłach pod lasem, miał wyrwany staw, była szansa wyleczenia, ale kosztownego, w domu mógłby spokojnie żyć, bez wychodzenia, jeden z trzech kotów w tym domu, domu, który stać byłoby na leczenie, ale... "ale to tylko kot"
o sytaucjach zdarzających się i podejściu na wsi gdzie mam rodzinę to już nawet nie wspomnę
piszecie o zaufaniu do weta, sama w koncu znalazłam takiego, któremu ufam całkowicie, ale mój ratuje do końca
inny, który też bardzo pomógł mojemu poprzedniemu zwierzakowi i o którym mam bardzo dobre zdanie mojego obecnego kota radził uśpić... gdybym nie trafiła na dr Ewę Franek pewnie już by nie żył... i czasem człowiek słuchając tego traci nadzieję i nie wierzy, że może się uda
trudne to wszystko
jeszcze raz przepraszam Quellę, jeżeli odebrała to osobiście
życzę jak najlepiej Malwinie - a wszystkim dobrego dnia

pisiokot

 
Posty: 13011
Od: Śro maja 03, 2006 15:37
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon cze 26, 2006 12:06

:ok::ok::ok::ok::ok:
Dorota, Mru(czek), Chipolit, Norka, O'Gon (Burak); Balbina, Tygrysiunia, Bolek i Coco za TM

Dorota

 
Posty: 67146
Od: Pon maja 20, 2002 13:49
Lokalizacja: Olsztyn

Post » Pon cze 26, 2006 12:16

Trzymamy mocno kciuki i wysyłamy pozytywną energie ,naprawde działa :)

Mój pies po wypadku z dużo większym psem miał podobną sytucaję .
Leczenie pomogło ,nigdy nie był dokońca sprawny ale przeżył z nami 13 lat.
Nie wiń siebie to w niczym nie pomoże ,ja też miałam wyrzuty okropne ,tylko typu dlaczego poszłam na spacer i akórat ,ktoś bezmyślny był z psem bez smyczy ,ale cóż trzeba żyć dalej i leczyć pupila .

Monika L

 
Posty: 5444
Od: Śro wrz 21, 2005 14:53
Lokalizacja: Lublin

Post » Pon cze 26, 2006 12:29

Przepraszam ale ja się nie zgodzę z przedmówcami, którzy bronili weta. Nawet cudowny wet, do którego ma się pełne zaufanie NIE JEST SPECJALISTĄ W KAŻDEJ DZIEDZINIE. Nikt tego zresztą nie może oczekiwać... I dlatego mimo, że ktoś jest cudownym najlepszym nawet na świecie ortopedą to nie ma takiej możliwości, żeby najlepiej na świecie znał sie na neurochirurgii. Nie zgodzę sie też z barierą finansową- po to własnie założylismy Miodziowy Fundusz Alarmowy, żeby tą barierę zniwelować i wystarczy spojrzeć na stan konta Funduszu- mamy już środki na takie sytuacje. I nie zgodzę się z Blue, że można poczekać i zobaczyć co będzie- NIE MOŻNA poczekać. Po 48 godzinach szansa na operacje przepada BEZPOWROTNIE. Transport juz nie jeden zwierzak na forum miał zorganizowany z najdziwniejszych miejsc w najdalsze zakątki. I wytrzymałe zabezpieczenia z metalowej siatki też da się zrobić i wcale nie wielkim kosztem. Takie jest moje zdanie poparte bolesnym doświadczeniem z kotem Miodziem, którego po tygodniu jego cierpień uśpiłam. To nie był mój kot, był u mnie tylko na leczeniu a jednak ja skorzystałam z szansy, którą dała mi Anka (to ona kontaktowała mnie ze specjalistą neurochirurgiem), pojechałam konsultować kota 150km dalej... Bo stawką było jego życie... I nie zrozumiem jak można nie skorzystać z takiej szansy.... I jest mi cholernie przykro......
Do zobaczenia Yennefer- czekaj na mnie w bytowniku przy ognisku.
10.02.2013 mój świat się zawalił.

Kto Ci tam Krokerku brzuch miętosi? Komu ćwierkasz? Do kogo się przytulasz w nocy? W czyich ramionach czujesz się bezpieczny?
09.11.2015r. odszedł Kroker

Slonko_Łódź

 
Posty: 5664
Od: Pt cze 10, 2005 7:36
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon cze 26, 2006 13:29

Slonko,
widzisz, nie wszystko jest takie proste.
Ja nie bawie sie niczyim zyciem, uwierz mi ze robie wszystko co w mojej mocy. Ale jestem Wam bardzo wdzieczna za pomoc i wspolczucie. Obie dziekujemy.

Quella

 
Posty: 33
Od: Pon lut 07, 2005 8:44
Lokalizacja: Krakoff

Post » Pon cze 26, 2006 13:31

...
Ostatnio edytowano Czw cze 29, 2006 11:22 przez Beliowen, łącznie edytowano 1 raz

Beliowen

Avatar użytkownika
 
Posty: 55549
Od: Czw lis 25, 2004 11:33
Lokalizacja: 52°04′N 21°01′E

Post » Pon cze 26, 2006 17:37

Slonko_Łódź pisze:Przepraszam ale ja się nie zgodzę z przedmówcami, którzy bronili weta. Nawet cudowny wet, do którego ma się pełne zaufanie NIE JEST SPECJALISTĄ W KAŻDEJ DZIEDZINIE. Nikt tego zresztą nie może oczekiwać... I dlatego mimo, że ktoś jest cudownym najlepszym nawet na świecie ortopedą to nie ma takiej możliwości, żeby najlepiej na świecie znał sie na neurochirurgii.


A ja nie zgodze sie z Toba.
Sa sytuacje gdy faktycznie, pomoc specjalisty jest na tyle konieczna ze warto spakowac polamanego kota dla ktorego transport jest ogromnym zagrozeniem - i wiesc go kilkaset kilometrow by go specjaliscie pokazac.
Ale zwykle wystarczy pomoc kompetentnego weta na miejscu.
Kazdy wlasciciel kota ma prawo ufac swojemu lekarzowi.
I nie mozna go za to ganic.

NIE WIESZ jakie obrazenia ma kot z tego watku.
Nie wiesz jakie kompetencje ma wet.
Moj wet jest chirurgiem ze specjalizacji - nie zmienia to faktu ze jest jednoczesnie swietnym neurologiem, neurochirurgiem, okulista, internista, zakaznikiem.
Mimo iz nie ma specjalizacji z neurochirurgii - operuje z wielkim powodzeniem zwierzeta ktore od kilku lat (!) mialy porazenia zadu po urazach kregoslupa, skazane przez innych wetow na kalectwo. Nie mowiac o innych cudach ktore robi - wedlug innych specjalistow - nie do zrobienia.
A Ty z miejsca zakladasz ze wet autorki watku sie nie zna i robi glupote.
Wez pod uwage ryzyko zwiazane z transportem.
To moze byc za wielka cena za to zeby na wszelki wypadek pokazac kota innemu specjaliscie.


> nie zgodzę się z Blue, że można poczekać i zobaczyć co będzie- NIE MOŻNA poczekać. Po 48 godzinach szansa na operacje przepada BEZPOWROTNIE.


Po pierwsze - nie przepada.
Zdarzaja sie sytuacje ze wrecz trzeba odczekac pewien czas spedzajac odczyn zapalny lekami zanim zacznie sie cokolwiek robic.
Bywa tez ze operowane sa zwierzeta z bardzo zadawnionymi urazami - i tez operacje sie udaja - nie jest tak ze mija 48 godzin i klamka zapadla - wszystko zalezy od rodzaju urazu.
Operacja na kregoslupie to nie pikus, to bardzo powazna sprawa, sama w sobie niosaca bardzo powazne ryzyko powiklan.
Jesli mozna jej uniknac - warto to rozwazyc.
Uraz urazowi nie rowny - prosze wez to pod uwage.

Ja mam dusze chirurga, uwazam ze jesli cos mozna wyleczyc operacyjnie i da to szybszy czy lepszy efekt niz leczenie farmakologiczne - to nalezy operowac.
Nie jestem przeciwnikiem operacji.
Zapewniam Cie.
Jednak w tym wypadku uwazam ze wyciagasz zbyt daleko wysuniete wnioski, zbytnio uogolniasz.

Sama mialam kota z bardzo powaznym urazem kregoslupa, przeszedl przez faze porazenia calej tylnej czesci ciala.
Uraz byl nieoperacyjny, krag byl niemal zmiazdzony, na wysokosci lopatek, jakakolwiek operacja grozila ze powstanie wiekszy obrzek i nastapi zatrzymanie oddychania.
Ja dostalam Malego gdy bylo juz jakis czas po urazie, ale to niczego by nie zmienilo (pomijajac fakt ze byl za maly na operacje jakakolwiek, ale nawet gdyby byl wiekszy to operacja bylaby naprawde wielkim zagrozeniem a szanse jej powodzenia znikome).
Jedyne co mozna bylo zrobic - to czekac.
Choc zakrawa to na cud z medycznego punktu widzenia, Maly zaczal chodzic, kontrolowac czynnosci fizjologiczne. Nie mial czucia w tylnej czesci ciala - co nie przeszkadzalo mu funkcjonowac zupelnie sprawnie.
To druga strona ktora warto brac pod uwage - uraz tak powazny ze szanse na operacje zakonczona sukcesem sa prawie zadne a ryzyko ogromne.
Po pierwszej - ze uraz jest tak malo destrukcyjny ze problemem jest jedynie obrzek ktorego mozna pozbyc sie lekami.

Blue

 
Posty: 23884
Od: Pt lut 08, 2002 19:26

Post » Pon cze 26, 2006 17:57

Nie chce mi się dyskutować na ten temat. Tak się składa, że jeszcze dwa tygodnie temu pewnie zgodziłabym się z wersją, że trzeba poczekać ale... No ale byłam u jednego z pięciu dobrych neurochirurgów w Polsce i usłyszałam, że to błąd. Beliowen świadkiem bo była ze mną... I nie uwierzę, że można być jednocześnie dobrym chirurgiem, ortopedą, neurologiem itd... Po prostu nie starczy czasu na szkolenie się we wszystkich specjalnościach a co za tym idzie na wszystkim się znasz ale jesteś wyrobnikiem a nie mistrzem.... A rdzeń kręgowy to jednak za delikatna struktura dla wyrobnika. Blue pamiętasz Miodzia? On jak do mnie przyszedł był w dobrym stanie- niedowład tylnej połowy ciała i rana z martwicą na brzuchu ale jadł i czuł sie dobrze. Po 8 dniach kiedy części złamanego kręgosłupa zaczęły się zrastać zaczęły też kaleczyć rdzeń... Miodzio konał z bólu, którego nie można było uśmierzyć. Serce do tej pory mi krwawi jak przypomnę sobie jego puste z cierpienia oczy.... I dlatego nie jestem wyrozumiała.... Przeszłam ciężką szkołę, która czegoś mnie nauczyła. I zawsze kiedy na forum pojawi się osoba z kotem ze złamanym kręgosłupem będę jej uświadamiała zagrożenie i przekazywała to co wiem od dr Stępkowskiego. Jeżeli nie posłucha i będzie patrzyła na cierpienia swojego kota i psa nie będzie mogła już powiedzieć "gdybym tylko wiedziała". Wtedy to będzie tylko jej decyzja i odpowiedzialność za konsekwencje. Ja otwieram drzwi a to czy ktoś zechce przez nie przejść to już jego sprawa. Trzymam kciuki, żeby to wszystko co piszę okazało się zbędne, żeby kręgosłup Malwinki zrósł sie bez problemu i nie pozostawił trwałych następstw.
Do zobaczenia Yennefer- czekaj na mnie w bytowniku przy ognisku.
10.02.2013 mój świat się zawalił.

Kto Ci tam Krokerku brzuch miętosi? Komu ćwierkasz? Do kogo się przytulasz w nocy? W czyich ramionach czujesz się bezpieczny?
09.11.2015r. odszedł Kroker

Slonko_Łódź

 
Posty: 5664
Od: Pt cze 10, 2005 7:36
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon cze 26, 2006 18:02

Slonko masz duza wiedze... ale chyba zbyt agresywnie piszesz.
Nie jestes w stanie ocenic na odleglosc - moze z Malwinka jest tak jak z Yenn, Krokrrem czy Dyziem?
Ostatnio edytowano Pon cze 26, 2006 18:44 przez goska_bs, łącznie edytowano 1 raz
Obrazek

goska_bs

 
Posty: 5304
Od: Czw mar 23, 2006 18:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon cze 26, 2006 18:17

chyba wypadek Malwiny tak bardzo nas poruszył i wywołał takie emocje (moje też :-()bo ciągle mamy w pamięci oczy Miodzia
myśle, że Słonko ma prawo mówić dość kategorycznie, ze względu na wiedzę i swoje przeżycia z połamanymi kotkami, głównie z Miodziem

ale będzie tak, jak napisał ktoś powyżej - decyzję podejmie Quelle i to z kolei jej prawo - opiekuna, który kotu dał dom i robi - jak sama napisała wszystko, co w jej mocy,
Quelle wysłuchała wszystkich dobrych rad i podjęła już decyzję
a my możemy tylko trzymać kciuki

pisiokot

 
Posty: 13011
Od: Śro maja 03, 2006 15:37
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon cze 26, 2006 18:50

goska_bs pisze:Slonko masz duza wiedze... ale chyba zbyt agresywnie piszesz.
Nie jestes w stanie ocenic na odleglosc - moze z Malwinka jest tak jak z Yenn, Krokrem czy Dyziem?


Żaden z kotów, które wymieniłaś nie miał złamanego kręgosłupa w taki sposób, żeby wystąpił niedowład. Może masz rację- piszę agresywnie. Wydaje mi się jednak, że moje pierwsze posty były rzeczowe- proponowałam pomoc przy konsultacji, pieniądze, pośredniczenie w załatwieniu transportu. I tak- jestem agresywna bo jestem zła. Nie będe zaprzeczać bo nie będe kłamać.
Pisiokot czy chcesz powiedzieć, że jeżeli dajemy kotu dom to możemy podejmować decyzje o jego życiu i zdrowiu? Dziwię się, że sama ratując z wielkim poświęceniem Franusia i próbując wszystkiego co tylko można, wykorzystując każdą nikłą nawet szansę możesz zrozumieć, że ktoś podejmuje decyzję, że tak nie będzie robił....
Do zobaczenia Yennefer- czekaj na mnie w bytowniku przy ognisku.
10.02.2013 mój świat się zawalił.

Kto Ci tam Krokerku brzuch miętosi? Komu ćwierkasz? Do kogo się przytulasz w nocy? W czyich ramionach czujesz się bezpieczny?
09.11.2015r. odszedł Kroker

Slonko_Łódź

 
Posty: 5664
Od: Pt cze 10, 2005 7:36
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon cze 26, 2006 19:32

...
Ostatnio edytowano Czw cze 29, 2006 11:23 przez Beliowen, łącznie edytowano 1 raz

Beliowen

Avatar użytkownika
 
Posty: 55549
Od: Czw lis 25, 2004 11:33
Lokalizacja: 52°04′N 21°01′E

Post » Pon cze 26, 2006 19:46

Dziękuje Ci Beliowen ale wcale mi nie pomogło... Mogłam wziąć urlop i jechać do Krakowa- pojechałybyśmy z Quelle do Wrocławia i spałabym spokojnie dzisiaj zamiast umierać z obawy zaglądając do tego wątku. Quella czy możesz chociaż pisać co u Niej.... Jutro w nocy wyjeżdżam- wątek się uspokoi... Pisz jak Malwinka się czuje.... Bardzo proszę....
Do zobaczenia Yennefer- czekaj na mnie w bytowniku przy ognisku.
10.02.2013 mój świat się zawalił.

Kto Ci tam Krokerku brzuch miętosi? Komu ćwierkasz? Do kogo się przytulasz w nocy? W czyich ramionach czujesz się bezpieczny?
09.11.2015r. odszedł Kroker

Slonko_Łódź

 
Posty: 5664
Od: Pt cze 10, 2005 7:36
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon cze 26, 2006 19:59

Beliowen i Slonko_Łódź - bardzo prosze, wezcie jedno pod uwage.
Tylko jedno - bo mam wrazenie ze uwazacie ze radze wlascicielce zaniechanie pomocy kotu i wogole jestem bez serca.
Przepraszam, wezcie pod uwage dwie sprawy.
Pierwsza. Nie macie pojecia, nikt z nas nie ma, jaki wlasciwie uraz miala kotka. Pekniety kregoslup, taka wiedza przekazana przez wlascicielke - moze oznaczac wszystko.
Takze lekko pekniety fragment kregu powodujacy obrzek - nie bezposredni ucisk na rdzen. Obrzek - ktory mozna usunac jedynie lekami. Obrzek ktory przy probie jakiegokolwiek gmerania przy uszkodzeniu - moze sie powiekszyc doprowadzajac do uszkodzenia rdzenia.
Druga sprawa - kwestia transportu. Nie sadzicie ze w niektorych przypadkach jest on wogole niewskazany?
Tak naprawde kota powinno sie uspic na czas jazdy i unieruchomic na sztywno - bo wstrzasy podczas jazdy i niepokoj kota moga bardzo poglebic uraz.
To nie jest sytuacja gdy wszystko jest biale lub czarne.

Oczywiscie ze najlepiej, idealnie byloby gdyby tego kota zobaczyl swietny fachowiec.
Zgadzam sie!
Ale nie zgadzam sie na wydanie od razu diagnozy przez kogos z forum ze operacja jest niezbedna i jesli wlascicielka kota do niej nie doprowadzi to jest nieodpowiedzialna.
A takze ze wiezienie kota z uszkodzeniem kregoslupa kilkaset kilometrow na konsultacje to bezwarunkowo idealne rozwiazanie.
Nie zgadzam sie rowniez z twierdzeniem odgornym, bez najmniejszej znajomosci sprawy - ze wet prowadzacy kota nie zna sie na rzeczy.

Dziewczyny, my nic nie wiemy!

Nie wiem, moze sie myle, moze kazdy uraz kregoslupa nalezy operowac bez wzgledu na to co sie dzieje.
Jam nie koci neurochirurg.
Spytam sie o zdanie Przemka - moim zdaniem najwiekszy autorytet jesli chodzi o zabiegi na ukladzie nerwowym u zwierzat.
Ktos kto potrafi przywrocic do zupelnej sprawnosci psa ktory po zlamaniu kregoslupa dwa lata wczesniej stracil czucie w tylnej czesci ciala - jest dla mnie wlasnie takim kims.
Mam nadzieje ze jutro otrzymam odpowiedz, to ja wkleje.
Do tego czasu eot z mojej strony bo zaczynam sie czuc jak osoba broniaca kogos majacego swoje zwierze za nic.

Blue

 
Posty: 23884
Od: Pt lut 08, 2002 19:26

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], HerbertDielm i 82 gości