» Nie cze 25, 2006 20:01
Dziewczyny uspokójcie się, nie rozumię dlaczego od razu mamy tu mały prywatny "lincz" i annemonn i schroniska.... właśnie rozmawiałam z nią telefonicznie. Rozmowa rzeczowa i jak najbardziej jestem w stanie zrozumieć annemonn. Tak niestety u nas jest z wszelkimi instytucjami.... Ustalenia ustaleniami, ale kierownik to rzecz święta.... Jeśli się chce coś zrobić dla zwierząt będących w schronisku trzeba zachować dobre stosunki z kierownictwem.... Wiem, że cierpi na tym zwierze, samą mnie to boli, bo chciałabym pomóc jej, najprawdopodobniej dać dom.... Martwi mnie to, że nie ma jej w klatkach z innymi, ale pocieszam się że może jest odizolowana od innych, żeby ją obserwować, jutro zdiagnozować, sama nie wiem .... ale mam nadzieję, że nie po to, aby ją uśpić... Może to moja naiwność, może jednak wiara w ludzi, którzy się opiekują zwierzakiem ... nie wiem. Mam nadzieję, że znajdzie się ktoś kto da radę podjechać jutro z samego rana i spokojnie porozmawiać z kierownictwem i w sposób legalny ją odebrać ..... Wiem, że są osoby, które mogły by ją przetrzymać i zrobić testy, zawieźć do weta... to już bardzo dużo , a dla mnie wręcz OGROMNIE, bo nie jesteśmy domem bez zwierząt i nie możemy pozwolić sobie na adopcję kota chorego na jakąś zakaźną chorobę - jesteśmy już opowiedzilni za 5 kocich żyć .... Ja ze swojej strony mogę zadzwonić do schroniska jako osoba zdecydowana na ewentualną "świadomą" adopcję ... Jeśli to mogło by pomóc oczywiście....
