byłam dzisiaj u goscia... Jego zona wydaje sie dość rozsądna (mam wrazenie, ze przyjeła stanowisko - jesli dają kase to robimy, jakos damy rade ją przetrzymać) natomist pan mnie dzisiaj totalnie zaskoczył... jakis dziwny jest - opowiada ile to kotów mu podrzucili w pracy, jakimi sie opiekuje, ile kotów i jakie mamy pod blokiem i ile sie urodziło gdzieś tam (8 maluszków w innej bramie

) , ze małe tej naszej kotce to ktos zabrał, ze dzieciaki czy sie w jakiś tam inny sposób "zmarnowały" . No logicznie mysląc dorosły meżczyzna, który widzi co sie z kotami dzieje, zauważa problem powinien chyba za wszelką pomóc w sterylizacji kotki którą dokarmia, tym bardziej , ze jest swiadomy co dzieje sie z kolejnymi jej dziećmi...
Wiecie co powiedział ???????
żeby ją zostawić, bo ona rodzi tylko raz do roku i to mało, i nie chce jej odbierać jej jedynej radości życia, nie chce jej pozbawiać tej radości odchowania maluchów.... no i dodał, że ona juz zawsze na dworze zyła, ze nie była w domu, ze taka wolna/przyzwyczajona
Jak juz mnie wreszcie odetkało i szok minął .... no po prostu nie wiem. JAK MOZNA ???
- powiedziałam mu, że kot to nie człowiek żeby radość z macierzynstwa czerpał po prostu musi sie rozmnozyc, zycie odda za małe, ale pozniej małe stają sie samodzielne i matka sie juz nimi nie opiekuje), jego żona też go skrytykowała za bzdurne podejscie...
na argument że kotka jest wolna - powiedziałam że bedzie sobie dalej mogła być wolna po 2 tyg, nikt mu nie kaze tego kota zatrzymac
- wyliczyłam ile kotów jezcze sie moze urodzić minimalnie oraz w wersji maksymalnej i podałam przykłady jak skonczą (i ze dołączą do stadek dokarmianych przez takich jak on)
- dobiłam kilkoma przykładami "z życia" jak koncza kotki ze schroniska i jakie mają szanse znaleźć nowe domy... wybrałam takie co bardzoej drastyczne. pan sobie zapalił az i siedział i nic sie nie odzywał a zona mnie popierała
Staneło na tym , że on jednak wraca w srode rano. ma mi tego kota złapac, moge zaniesc na sterylke, co dalej nie wiem .... (tzn teoretycznie nie wiem, praktycznie to żona mi dała nadzieje - gość bedzie w domu do czwartku, w piatek znów pracuje - a to juz by było 2 dzien po operacji, prawda? krytyczną 1 noc byłby z nia ) troche jeszcze naopowiadałam jak wyglada opieka nad kotką.
Powiedzcie , czy dobrze mysle ??