Daphne, kochanie, postaraj się jeszcze troszeczkę... naprawdę warto.. zresztą Ty wiesz, że warto.
W sobotę w naszej łazience zamieszkał MadMax - przywieziony z sobotniej wyprawy do Bytomia. Wyprawa była co prawda w ogóle nie po niego, ale postanowił skorzystać

Mały szkrabik, który podbił nasze serca. Leczymy go z kociego kataru - zareagował na leki błyskawicznie. Fotki małego są na 1 stronie. Taki chudy skrzacik, skazany przez kogoś na śmierć.
Dziś Maja okazała się być Majem, a obie - Maja i Kassandra zostały zaszczepione przeciwko chorobm wirusowym. Kassandra zaraz po szczepieniu znalazła się w swoim nowym domu, Maja zabiorę ze soba w niedzielę do Krakowa.
Ancymon jest naszym ukochanym "synkiem", smarujemy mascią to oczko, na którym kiedyś był wrzód - bo oczko chciało znów nie za dobrze wyglądać, ale mu nie pozwolimy.
Jancio to Tygrys Pierwszej Ligi, normalnie ideał tygrysa. Silny, piękny kociak, a na dodatek pieszczoch i wrażliwiec. Ciagle sprawdza co robię.
I byłoby fajnie, gdyby na tym można było zakończyć wyliczanie, ale niestety nie można:
nawet nie chce mi się pisać, co dziś poczułam wchodząc na podwórko, na którym kastrowaliśmy koty. Zostały mi tam wg moich własnych wyliczen dwa koty - kocur + kotka. Czekały na swoją kolejkę, na miejsce w klatce, na wolną klatkę-łapkę (nie łączymy poszczególnych grup kotów ze sobą przy okazji kastracji, zęby nie roznosić wirusów). Po wybuchu p. u Chiary w ogóle ograniczyłam kontakt z kotami - najpierw chciałam mieć pewność, ze nie poroznosiliśmy wirusa poza Jej dom.
Wiedziałam, czułam jak to się skończy, to ich czekanie - weszłam na podwórko, na jednym końcu biało-bura kotka (która wcześniej w ogóle nie bywała na tym podwórku - widziałam ją tylko raz) z chudymi kociętami, na drugim końcu biało-czarna kotka (ta którą chciałam wykastrować) z drugim - wiekszym - miotem kociąt.
Jedno kociątko w strasznym stanie - Myszka pomogła mi je złapać, zaszłyśmy je z dwóch stron. Kociątko ma zdeformowany pyszczek, kręciło się w kółko próbując uciekać. Byłyśmy pewne, że jest potrącone przez samochód. Przerażone udziabało mnie w palec. Byłam pewna, że nic się nie da już dla niego zrobić. Dopiero w lecznicy okazało się, że kociątko ma uszko pełne ropy, koszmarne zapalenie ucha, które spowodowało tak straszne problemy. Jego stan jest ciężki, ale spróbujemy. W tej chwili siedzi to kociątko na balkonie w transporterze, po odpchleniu świeżo, śmierdzi od niego na metr. Jest strasznie wychudzona, ma problemy z jedzeniem - strasznie zgrzyta zębami. Nie potrafi uciekać. Przeszłyśmy szybki kurs przyjaźni - przyjaźń nam bedzie niezbędna, bo codziennie czyszczenie uszu, zastrzyki itp - szkoda by było palce stracić. Będzie miała na imię Czarcinka (choć z nerwów w lecznicy powiedziałam, ze nazywa się Czerwiec

)
To dopiero początek - oprócz niej w miocie jest apatycznie wyglądający czarno-biały kotek, który ma jakby sztywne tylne łapki + bardzo chude biało-czarne kociątko. Jeden z kotków umarł - jak nam doniesli ludzie - ropa całkowicie je zakleiła, kocia mama odrzuciła. Kotek umarł sam, na trawniku. Drugi miot kociąt wygląda lepiej, zdrowiej.
Jutro ciężki dzień. Jedna z matek - ta od chudych kociąt - jest znów w ciąży.
Dziś trafiły pod nasza opiekę 3 6tyg. kociaki uratowane przed utopieniem. Kociaki są wiejskie, póki co są w ekstra awaryjnym jednorazowym domu tymczasowym - chcę je zabrać za 2-3 tyg. - są takie malusieńkie, że nawet nie można ich zaszczepić, a u nas znów nadkomplet kotów... Urodziły się 10 maja.