» Pon cze 19, 2006 18:46
Chyba jest lepiej. Dziś Daphne była w świetnej formie. Chodziła powolutku z ogonkiem w górze i napiła się sama wody. Teraz po wizycie u weta jest tak wykończona, że słania się na łapkach, więc poszła spać. Kiedy zasypia leży zupełnie bezwładnie. Kilka razy prawie przeżyłam jej śmierć, bo wygląda wtedy jakby odchodziła. Gdy do niej mówię wzycha cichutko albo przeciąga łapki dając znać, że mnie słyszy i cieszy się, że z nią jestem chociaż nie ma siły nawet podnieść łebka. Kiedy ma lepsze momenty usiłuje pomiaukiwać do mnie ale wychodzi jej tylko ledwosłyszalne skrzeczenie. Nawet na to nie ma siły. Dźwiga wenflon niewiele mniejszy niż jej łapka. Jest niewiarygodnie wychudzona, słaba i pełna uczucia. A kiedy śpi na kolanach u człowieka wprost bije od niej radość.
Zyj, Daphne! Błagam...
Ostatnio edytowano Pon cze 19, 2006 18:50 przez
Chiara, łącznie edytowano 1 raz