Dzisiaj był taki sobie dzień. W południe chciałam się zabrać za instalowanie softu na komputerze znajomego. Stał sobie on od piątku na podłodze. Wczoraj jeszcze działał a dzisiaj po podłączeniu na ekranie ukazały się wzorki jak z czołówki Matrixa. Rozkręciłam obudowę a na tubie odprowadzającej ciepło z procesora siki. Normalnie zaschnięte siki. Trochę musiało skapnąć na kartę grafiki i po karcie. Główny podejrzany to Lufka i jej rujka. Kręciła się nagminnie koło tego komputera. Szkoda tylko, że nie siknęła na bok obudowy tylko celowała od tyłu akurat w dziurkowane miejsce na dodatkowy wentylator. Grafika jest na gwarancji i oby w serwisie nie doszli do przyczyny uszkodzenia. W innym wypadku będę musiała Lufkę zaciążyć, sprzedać kocięta i może uzbieram na nową kartę grafiki.
Po południu odwiedziła nas TyMa. Było miło a i koty pokazały się z dobrej strony.
Odwiedził nas też były opiekun Lufki. Przywiózł sporo saszetek KK i Whiskas i wór suchego KK. Saszetki to jeszcze mogę dać moim kotom, bo to i tak dla nich na jeden ząb. Suche będzie dla dziczków. Trochę bałam się reakcji Lufki na te odwiedziny. Okazało się jednak, że niezbyt swojego opiekuna pamięta. Może to z powodu rujki. Pan ten bardzo namawiał mnie abym Lufkę zatrzymała u siebie. Na razie to ja jej nie lubię za to obsikanie kompa. Oczywiście tego nielubienia jej nie okazuję.