OK, na fotoreportaż czekamy wieczorem. A na razie krótka relacja (krótka, bo praca goni

). Po pierwsze, niezależnie od tego, czy groźby otrucia były prawdziwe czy nie, to czas był najwyższy, żeby koty stamtąd ewakuować bo wiedziało z o nich z pół dzielnicy

Z początku wydawało się, że akcja nie wypali, ponieważ kicia była zestresowana obecnością większej ilości ludzi i bardzo fukała. Ale dzięki determinacji właścicielki piwnicy, której okienko wychodziło na kryjówkę kociej rodziny udało się sprawnie odłowić kotę i trzy maluchy. Wzięłyśmy je z Montes do weterynarza, a w międzyczasie pani Basia (właścicielka piwnicy – duże brawa za pomoc i determinację!) miała odłowić pozostałe 2 kociaki. Po zbadaniu okazało się, że:
wszystkie koty są zdrowe, uszy, oczka czyste;
Kocia jest młodziutka, prawdopodobnie nie ma nawet roku (o wiek maluchów zapomniałam spytać – dopytam dzisiaj, ale mniej więcej 6 tygodni);
Są cztery dziewczynki i jeden chłopak: dziewczynka czarno-biała, bardzo przebojowa i odważna (propozycja imienia autorstwa Montes: Nikita – jestem za!!), dziewczynka tygrysiczka (moja propozycja – Callas – z powodu imponującego głosu...) i 2 dziewuszki czarne – najspokojniejsze z całego towarzystwa (imiona później); no i dżentelmen czarny z białymi wąsami, spokojny (moja propozycja – Epikur).
Całe towarzystwo zostało zbadane i hurtem odrobaczone (dziękujemy panu doktorowi

).
Kotka jest na 100% domowa, po pierwszym szoku zachowywała się bardzo spokojnie i dawała się bez problemu miziać. Maluchy też nie są szczególnie płochliwe.
Cała rodzinka jest teraz w domku tymczasowym, otrzymała wstępną wyprawkę w postaci karmy – osobnej dla mamy i maluchów, ale smarkacze wolą jedzonko dla dorosłych... Kicia zabrała się do miseczki z dużym apetytem i najwyraźniej potraktowała miseczkę jako coś oczywistego. Zaraz po przybyciu do domku tymczasowego odbyła się sesja zdjęciowa.
To tyle na razie, muszę wracać do pracy. Czekamy na propozycje domków dla kici i maluchów!! Jak tylko będą zdjęcia, to wstawię je do GW.