» Pt cze 02, 2006 9:02
Czuć jakieś takie ciepło.
Aza nadal mnie omija szerokim łukiem. W sumie to dobrze, po co mi dodatkowe problemy z psem.
Brzusio mam już właściwie wypełnione i teraz mogę spokojnie skoncentrować się na oswajaniu. Od pierwszych dni pobytu tutaj zrobiłam ogromne postępy i nikt temu nie zaprzeczy. Chociaż nadal nie daję się zbyt długo głaskać (Duzi czasami korzystają z okazji i głaszczą mnie, kiedy jestem zaspana), a o braniu na ręce mowy nie ma, to zaczęłam przychodzić do Dużych jeszcze bliżej i wczoraj spokojnie zasnęłam sobie na kanapie między Dużymi, którzy oglądali to, co się działo w tym wielkim, kolorowym pudle. Nikt mnie nie gonił (choć przez sen słyszałam jakieś nieśmiałe pomruki Fuksa, który dawał mi do zrozumienia, że zajęłam jego miejsce), Duzi czasem pogłaskali delikatnie... W domu było ciepło i przyjemnie.
Młodsza Duża czasami przywozi mi jakieś zabawki. Ostatnio dostałam myszkę, ale inną niż zwykle, bo całkiem miękką - taką maskotkę. O dziwo przetrwała do tej pory, choć minął już tydzień. Młodsza ma jednak jedną wadę - czasem się uprze, że chce pogłaskać i potrafi troszeczkę podokuczać. Ale krzywdy mi nie robi, nie bierze mnie na ręce, nie ciągnie za ogon... Jest normalnie.
Chciałabym moim Dużym powiedzieć, że kiedyś wejdę im na kolana (tylko raz zdarzyło mi się okupować kolana Młodszej, ale wtedy się budziłam po operacji...), że dam się wziąć na ręce i przytulić, że nie będę krzyczeć... Ale problemem w wypowiedzeniu tego wcale nie jest to, że nie umiem mówić w ludzkim języku. Chodzi o to, że sama chciałabym wiedzieć, że tak się stanie.
Ale mam dopiero dwa lata. Z tego, co mi mówiła Aza i Kicek, oni tu żyją po kilkanaście lat. Jeżeli więc wszystko dobrze pójdzie, to i dla mnie znajdzie się czas, żeby wejść Dużym na kolana i naprawdę podziękować za to, że mogę tu być i czuć się szczęśliwa.