Nie wiedziałam, że nas odwiedziliście w wątku, nie dostałam powiadomienia, ale bardzo się cieszę.
Kicorek pisze:Na tych fotomontażach od lewej: Inka, Filip, Limek, a na parapecie Sara My Love

Zgadłam?
Dokładnie tak

moś pisze:Fraszka, moj tz zobaczyl i zadal konkretne pytanie:" jak sie u ciebie uchowały kwiaty?" to byl dla niego szok a nie powtarzalnośc kocich mordek

Mężczyzni sa konkretni...

Jakoś nie interesują się (na szczęście) zbytnio kwiatami. Jedynie Inka trochę się z początku interesowała draceną, więc przestawiłam ją w mniej dostępne miejsce. Zainteresowała się też fiołkami afrykańskimi i odrywała kwiatki, nie zjadając ich, ale na wszelki wypadek poobrywałam wszystkie kwiatki. Inne kwiaty nie wzbudziły jej zainteresowania. Na balkonie w dużych donicach nie dosadzam w tym roku żadnych kwiatów, zasiałam trawę, żeby Inka mogła sobie podgryzać i żeby mogły się koty na niej wylegiwać, jak Limek na załączonym obrazku:

Wawe pisze:Fraszko, zapytam z ciekowości: a jakie są relacje między 'brydżystami'? Które najbardziej się lubią? Które potrafią 'drzeć koty' między sobą? Czy to tylko na zdjęciach, bo wydaje mi się, że Sara jest taka trochę z boku?
A że piękna ta czwórka to piękna.

A Sara jest moją zdecydowaną pupilką.

Wawe, już odpowiadam. Najbardziej do siebie ciągną i nie mogą przejść obok siebie obojętnie: Inka i Limek. Zgodnie z powiedzeniem "kto się czubi, ten się lubi" zaczepiają się, ganiają, kulają po dywanie, podgryzają nawet, a reszta nas te zapasy obserwuje. Nie było to od pierwszego dnia, Ina z początku nawet się bała żywiołowego Limka, ale gdy przekonała się, ze jej nie zagryzie, to zaczęła go sama zaczepiać. Filip czasem się włącza do zapasów z Limkiem, ale nie tak często, jak tamta dwójka, on sam potrafi się bawić i biegać (jak na 4-tym zdjęciu) - może dlatego, że kiedyś był jedynakiem.
A to kilka zdjęć z zapasów Limka i Inki, która zwykle ma wtedy taki ogon:

Sara nie wdaje się w takie przepychanki, obserwuje z boku, często z góry, a na przytulanki pozwala tylko Filipowi. Nigdy nie pcha, jak reszta się na drugiego na kolana. Najchętniej przychodzi do mnie, gdy pozostałe śpią i wtedy sobie plotkujemy

Często mi towarzyszy, gdy robię coś w kuchni, siada na lodówce i asystuje mi w robotach kuchennych, a najbardziej mnie rozczula, kiedy jest u mnie na kolanach i ją głaszczę, a jak tylko zbliży się za bardzo jakiś inny futrzak, to przegania go (w takim śmiesznym podskoku) i ogląda się na mnie czekając na pochwałę. Sama tez potrafi się pięknie bawić. Po Emilku ona jedyna inspiruje mnie do napisania jakiegoś wierszyka.
kashia pisze: Chciałam zauważyć, że to jest taki wątek marzenie, nie dość, że Fraszka poznajdywała sobie idealne okazy do pseudohodowli

to jeszcze jej dokocenie było straszliwie proste i bezproblemowe, na przykład Izaa nie miała niestety tyle szczęścia.
Pozostaje mi mieć cichą nadzieję, że jak ja kiedyś znajdę sobie drugiego kota, to u mnie też będzie tak prosto

A co do Sary to wnioskuję, że ona tłoku nie lubi.
Kashia, po moich przeżyciach sprzed ponad roku (straciłam po 10 latach moją pierwszą kotkę Zuzię, a za parę miesięcy Emilka), to leczenie oczu Filipa, a także grzybica Sary i długotrwały katar były dla mnie niemal sielanką, a teraz od jakiegoś roku, to ciągle odpukuję, żeby nie zapeszyć.