BURANIU i MANIUS w nowym domku

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Sob maja 27, 2006 22:13

Nie wierzę w to co czytam :cry: :cry:
Skoro powodem tej decyzji jest tylko zachowanie córki wobec kotów, to dlaczego chcecie tak je skrzywdzić? Ona musi wiedzieć, że chłopaki to nie są pluszowe zabawki i do upadłego trzeba jej to powtarzać. Przecież ona będzie coraz strasza i rozsądniejsza, a oddając kotki nauczycie ją złych wzorców.
:cry: :cry: :cry:

Czy wet dał jakies leki, czy tylko zalecił głodówkę? Temperatura była w normie? Jak jest teraz, nadal wymiotują?
moja trójka ObrazekObrazekObrazek

Punto [*] 03.08.2013.

dzioby125

 
Posty: 4028
Od: Pt paź 21, 2005 20:03
Lokalizacja: Dąbrówka/koło Poznania

Post » Sob maja 27, 2006 23:43

A moze problem jest w tym ze za duzo corce tlumaczysz - ona jest za mala zeby zrozumiec dalekosiezne konsekwencje doigrania sie czy oddania kotow. Dla niej to abstrakcja.
Moze skuteczniejsze bylyby natychmiastowe sankcje typu grozny, karcacy okrzyk i pozbawienie podwieczorka czy wyslanie do pustego pokoju za kare za meczenie kota?
A w miedzyczasie nauka delikatnego glaskania.
Tak jak trzeba dziecko nauczyc tego ze nie wolno siegac po garacy garnek czy wybiegac na ulice - bo od tego zalezy jego zdrowie i zycie - tak, mysle, mozna tez nauczyc szacunku do kotow.
Uwazam ze za szybko sie poddajesz :(

Co do choroby kocurkow, rety, wet nie mial mozliwosci przez telefon ocenic czy to cos powaznego czy nie :(
A wyglada to groznie, skoro oba sie mocno pochorowaly, wymioty jelsi sa meczace i czesto moga zdrowego silnego kota w kilka godzin powaznie odwodnic, nie mowiac o przyczynie ktora moze byc bardzo powazna :(

Blue

 
Posty: 23931
Od: Pt lut 08, 2002 19:26

Post » Nie maja 28, 2006 0:18

5 lat mial moj syn, gdy w domu pojawily sie kociaki.
Wiem, ze trudno dziecku zrozumiec, ze to nie zabawka, a sam kotek jest na tyle atrakcyjny, ze chce sie go nosic i przytulac w nieskonczonosc.
U nas gdy widzialam, ze maly "meczy" kota to on dostawal reprymende, czasem kare. Szybko zrozumial, ze tak nie mozna. W nagrode, gdy byl grzeczny bawilismy sie razem z kotkami, glaskalismy je, karmilismy itd.
Tu na prawde wszystko zalezy od Ciebie. I nie pierwszy to problem, gdy musisz przekonac wlasne dziecko, ze cos jest zle i tak nie mozna :wink:
Obrazek

O-l-g-a

 
Posty: 3826
Od: Śro sie 11, 2004 1:46
Lokalizacja: Łódź

Post » Nie maja 28, 2006 6:47

Blue pisze:A moze problem jest w tym ze za duzo corce tlumaczysz - ona jest za mala zeby zrozumiec dalekosiezne konsekwencje doigrania sie czy oddania kotow. Dla niej to abstrakcja.
Moze skuteczniejsze bylyby natychmiastowe sankcje typu grozny, karcacy okrzyk i pozbawienie podwieczorka czy wyslanie do pustego pokoju za kare za meczenie kota?

5-latka nie jest za mała żeby zrozumieć konsekwencje.
Myślenie abstrakcyjne 5-latków jest już na takim poziomie że pewne sytuacje są w stanie sobie wyobrazić.
A okrzyki działają tylko wtedy kiedy nie są nadużywane - tu nie wiemy jak jest :)

Może dziewczynką kieruje... zazdrość, nawet podświadoma?
Może po prostu ma wrażenie że koty zabierają część należnej jej uwagi rodziców?
W takim przypadku odesłanie do innego pokoju może nasilić to uczucie.

Ja bym z dziewczynką spróbowała porozmawiać.
5-latki umieją już odpowiadać na pytanie "dlaczego" i może warto dziewczynkę po prostu zapytać, dlaczego robi coś o czym wie że jest złe.
Spokojnie.
I jeśli przyczyna wykracza poza zwykłą w tym wieku chęć przekory, tę przyczynę będzie można usunąć.
Albo wypracować kompromis.
abluo ergo sum

Beliowen

Avatar użytkownika
 
Posty: 55549
Od: Czw lis 25, 2004 11:33
Lokalizacja: 52°04′N 21°01′E

Post » Nie maja 28, 2006 7:45

Nie mam dzieci, ale z nimi pracuje.
Pięciolatki to juz bardzo rozumne istoty.
Jeśli mała męczy koty, pomiomo, ze wie, ze nie wolno jej tego robić, to rzeczywiscie problem moze tkwić głębie i można przyjąc, ze robi to celowo i świadomie.
Może jest nimi lekko rozczarowana, inaczej sobie to wyobrażała, może chce w ten sposób zwrócić na siebie uwagę.
Porozmawiaj z nią. Poważnie, traktując jak partnera do rozmowy. Może uda Ci cię dowiedzieć dlaczego to robi.
Obrazek

tangerine1

 
Posty: 15466
Od: Nie lis 14, 2004 20:59
Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza

Post » Nie maja 28, 2006 13:49

Sama jeszcze, poki co, nie mam dzieci, zatem trudno mi polemizować z rodzicem / rodzicami.

Ale jeżeli rodzic nie nauczy dziecka wrażliwości, współzycia ze zwierzętami, to kto to zrobi - szkoła? media?
Wątpię, że córka znajdzie jakieś wzorce zachowań.
To rodzic jest dla niej najważniejszym wzorcem.


Szramko, rozumiem nie jest łatwo, są wzloty i upadki. Ale porażką byłoby oddanie kociaków, ot tak by pozbyc się problemu.

Wierzę, że jest szansa, że ułożycie wzajemne relacje.
Nie od razu Kraków zbudowano.

Nie do konca zgadzam się z Blue. Moim zdaniem podnoszenie glosu i karanie dziecka w takich przypadkach to chyba ostateczność... i pojscie rodzica na łatwiznę, pewien schemat wychowawczy.... i nie do konca jest to idealne rozwiązanie.
Mała może poczuc się skrzywdzona i zechcieć odreagować swoją krzywdę i upokorzenie na słabszym - i znów agresja może skupić się na kociakach.

powstaje pewien ciąg: silny-słabszy: Rodzic - ja - kociaki.

Rozmawiać, tłumaczyć w spokojny sposób. Ale nie podnosić glosu.

Dzieci niestety czasem mają szalone lub wrecz niebezpieczne pomysły na zabawę.
Trudnym zadaniem rodzica jest bezboleśnie wybijać je z głowy.

Wydaje mi się, że lepiej będzie, jeżeli systematycznie będziecie chwalic córkę za właściwe zachowanie.
Przecież dzieci uwielbiają być chwalone.

Czasem tez dziecko w zabawie "nie odróznia" zwierzęcia od człowieka i stara mu się 'dogodzić' 'po ludzku' się nim opiekując... tak jak dziewczynka opiekuje się lalką. Nie jestem rodzicem, ale mówię o własnym dziecinstwie.

Ja będąc 4-letnim dzieckiem ubierałam kota w czapkę i szalik, aby nie było mu zimno. Raz próbowałam go wykąpać... Niewiele pamietam z tych neichlubnych czasów, historię znam z opowiadań mojej mamy.


Pozniej faza 'dręczycielska' minęła i zaczęla sie faza 'twórcza' np. rysowanie komiksów o kocich, psich przygodach...

Może zainteresowac dziecko problemem z 'szerszej strony', np. książka dla dzieci o zwierzakach, ich zwyczajach. Tak, aby rozwijać w niej własną pasję. Kot to nie nakręcana zabawka, a zwierzę...mające swoj swiat.
Może wychowasz kolejną kociarę? Kto wie? czym skorupka za młodu...

Zwierzak w domu to bardzo kształcące doznanie. I nie warto rezygnować.

Agalenora

 
Posty: 5833
Od: Pon lis 14, 2005 23:49

Post » Nie maja 28, 2006 14:11

Agalenora pisze:

Wydaje mi się, że lepiej będzie, jeżeli systematycznie będziecie chwalic córkę za właściwe zachowanie.
Przecież dzieci uwielbiają być chwalone.


Zwierzak w domu to bardzo kształcące doznanie. I nie warto rezygnować.


Podzielam zdanie Agalenory.

Choc w naszym domu koty pojawiły sie 3 lata temu, nasza córka Natalia, miała 12 lat. To dla niej wzieliśmy Fredzia.

Zamiłowanie do zwierzątek ma chyba każde dziecko, ale wrazliwości wobec nich trzeba uczyc, chociaż musze powiedzieć, że my Natali tego nie uczyliśmy. Lgnęła do wszystkich czworonogów bez żadnej bojaźni.

Nasze dziecko 3 pierwsze lata swojego życia spedziło w Grecji pośród zgrai kotów i wielkiego dobermama Lili - psa sasiadów.
Koty były po części sasiedzkie i wolnożyjące.
Nasze dziecko bawiło sie w piaskownicy, a one dotrzymywały towarzystwa. Jeden nawet dawał sie zakpywać, tylko łepek mu wsytwał, zawsze mówiła, ze musi kotek oddychac.
Nie zdarzyło sie,że była podrapana.
Natomiast Lili codziennie zabieraliśmy na spacery, a Natalia szła uwieszona na jej szyi :lol: Tak fajnie mówiła: odź Lili, odź :!:

Ale teraz gdy ma lat 15 zdarza sie jej bawić z Fredziem, a to polega na przytulaniu kota, podczas kiedy on warczy i bardzo jest zdenerwowany, ona to uwielbia, wówczas interweniuje i przypominam jak to ona bedąc bąblem nie lubiła gdy ktoś ją na siłe przytulał i całował, waliła po twarzy ile wlezie. Nie musze tego dwa razy powtarzać. Kot odzyskuje wolnośc :lol:
Tak wiec i nastalatkę trzeba upominać :wink:

Rozmawiałam ze Szramką.
Napewno sama sie wypowie na temat decyzji co dalej z kotami i ich zdrowiem.

Kazdy z nas ma rózne problemy, ważne by znaleźć sensowne rozwiązanie.
Warto korzystać z rad, pozwalaja uchwycić właściwy punkt widzenia.

Szramko, pozdrawiam Was.

Fredziolina

Avatar użytkownika
 
Posty: 11995
Od: Śro kwi 13, 2005 19:24

Post » Nie maja 28, 2006 14:18

Ja mam taka luzna uwage (nie mentorską, a jedynie zdroworozsadkową): jesli Szramka rzeczywiscie zdecyduje, ze koty nie moga zostac w domu, to bedzie to dla jej coreczki sygnal, ze kiedy pojawia sie jakis problem, to nie trzeba go rozwiazywac, tylko mozna sie go pozbyc.

Mam wrazenie, ze to nie jest wychowawcza lekcja... :roll:

MartaK

 
Posty: 2327
Od: Sob mar 18, 2006 22:02
Lokalizacja: Łódź / Poznań

Post » Nie maja 28, 2006 14:23

Calkiem mozliwe ze sie myle jesli chodzi o metody wychowawcze dzieci, mo jeszcze nie ma 5 lat ;)
Zdaje sie na zdanie bardziej doswiadczonych.

Wydaje mi sie jednak ze wszystko zalezy od dziecka a takze od tego jak jest wychowywane, na jakie motywacje wrazliwe.
I od tego na czym polega faktyczny problem - czy na zaglaskiwaniu kotka na smierc, czy na zadawaniu mu bolu.
Moja znajoma ma prawie 5 - latka ktory ma/mial fatalny zwyczaj kopania - ludzi po kostkach, zwierzat.
I akurat zadne tlumaczenie nic nie pomaga.
Radocha z kopniaka znacznie przewyzsza ewentualna zapowiedz kolejnej pogadanki i argumentow typu - jesli bedziesz tak robil to wiecej do dziadka nie przyjdziesz.
Za to dziala zasada - kopniak - skarcenie glosem i kara.
Zadna cielesna, ale jednak przykra.

Nie wiem na czym polega problem tutaj - ale mysle ze trzeba poeksperymentowac.

Blue

 
Posty: 23931
Od: Pt lut 08, 2002 19:26

Post » Nie maja 28, 2006 18:16

ROzmawiać, rozmawiać i jeszcze raz rozmawiać. 5 lat to naprawde bardzo dużo i dziecko dużo rozumie. Prawdopodobnie jest tak, jak pisała Beliowen, że córka jest zazdrosna o kociaki. DO tej pory byla pępkiem świata, a teraz jej królowanie się skończyło.
Trzeba cierpliwie tłumaczyć. Pokzawać, że jak będzie dokuczac kotom, to i one jej. Że nigdy nie przyjdą spac do niej do łózka. Poza tym, przez długie lata będą pamiętać, co od niej dostały i będą jej oddawać, nawet w odległej przyszłości, kiedy już dorośnie i będzie się chciała z nimi pobawić.

Powodzenia. Na pewno się uda.

A.
Obrazek

agal

 
Posty: 4967
Od: Pon lut 03, 2003 17:48
Lokalizacja: Warszawa

Post » Nie maja 28, 2006 18:40

Blue pisze:Moja znajoma ma prawie 5 - latka ktory ma/mial fatalny zwyczaj kopania - ludzi po kostkach, zwierzat.
I akurat zadne tlumaczenie nic nie pomaga.
(...)
Za to dziala zasada - kopniak - skarcenie glosem i kara.
Zadna cielesna, ale jednak przykra.

Trochę to, wybacz porównanie, traktowanie dziecka jak kota ;)
Tyle że zamiast spryskiwacza jest odesłanie do innego pokoju bez podwieczorku...
Blue pisze:Radocha z kopniaka znacznie przewyzsza ewentualna zapowiedz kolejnej pogadanki i argumentow typu - jesli bedziesz tak robil to wiecej do dziadka nie przyjdziesz.

Pewnie dlatego argument nie działa bo dziecko wie, że to nieprawda.
Zresztą, to argument trochę w stylu: "nie wejdziesz do wody dopóki się nie nauczysz pływać" ;)
Blue pisze:Nie wiem na czym polega problem tutaj - ale mysle ze trzeba poeksperymentowac.

Ja myślę, że rozmawiać.
Z dziećmi w ogóle warto rozmawiać.
Nie stawiać się od razu na pozycji tresera ;)
Zniżyć się, czasami uklęknąć obok dziecka i spojrzeć na świat z jego perspektywy.

Tak naprawdę istotna jest nie tyle kara, ile identyfikacja problemu - bo kara jest doraźna, nie eliminuje przyczyny.
Chodzi o to żeby dziecko przestało się zachowywać w określony niepożądany sposób nie ze strachu przed karą, ale dlatego że albo zrozumie dlaczego tak nie wolno, albo nie będzie miało powodu do takiego zachowania.
I nic to nie ma - zapewniam - wspólnego z bezstresowym wychowaniem :)
abluo ergo sum

Beliowen

Avatar użytkownika
 
Posty: 55549
Od: Czw lis 25, 2004 11:33
Lokalizacja: 52°04′N 21°01′E

Post » Nie maja 28, 2006 19:17

Kiedy moj syn był mały, a jest teraz bardzo duży, wychowywał go nasz kot Maciek.Od niemowlęctwa leżał w wózku na ogrodzie na dziecku, a że był dużym kotem, to prawie syna nie było widać. A potem, gdy raczkował, mieli z Maćkiem wspólne zabawki. Kocisko sprytnie chowało je pod siebie, a czołgający się synek wyciagał je spod brzucha kota ku ogólnemu zadowoleniu i zabawa zaczynała się od początku. I to był przypadek szczególnej symbiozy, i kot i dziecko kochali się od zawsze. U Szramki nie było wcześniej kotów, dziecko poczuło się chyba nieco i zagrożone i zdezorientowane. Oczywiście,jest możliwe, że te emocje, być może świadome i podświadome, mogły obrócić się w określoną w stosunku do kotków agresję, wywołując naturalne reakcje obronne kocurków.Nie wydaje mi się jednak, że to jedyny problem, jaki zaistniał na linii-dom Szramki-kocurki. Problem chyba jest bardziej złożony. Nie chcę na ten temat teraz pisać, poczekajmy, może odezwie się Szramka. I oczywiście mam nadzieję, że wszystko zakończy się szczęśliwie i że uda nam się tu wspólnie znaleźć happy end.
Szramko, pozdrawiamy całą Rodzinę i dwa kocurki! :lol:
Obrazek

czitka

Avatar użytkownika
 
Posty: 19191
Od: Sob lut 12, 2005 10:03
Lokalizacja: wrocław

Post » Nie maja 28, 2006 19:32

Beliowen pisze:Ja myślę, że rozmawiać.
Z dziećmi w ogóle warto rozmawiać.
Nie stawiać się od razu na pozycji tresera ;)
Zniżyć się, czasami uklęknąć obok dziecka i spojrzeć na świat z jego perspektywy.


Jak najbardziej rozmawiać, bo to buduje i zacieśnia więzi, utwierdza dziecko, że jest kochane, nawet jeśli zbroi.
Taka bliska wieź pozwoli dziecku otwierać sie w trudnym dla niego, nastolatkowym wieku, co ja własnie przerabiam :wink: .
Dziecko kochane pewnie "stąpa po ziemi", a wpojona miłośc do zwierząt niezwykle wpływa na jego osobowość i wrażliwość.


Szramka potrzebuje czasu.
Jestem pewna ze malutka zrozumie,że kotek też odczuwa ból, ma swoje nastroje, które nalezy akceptować, dać mu odetchnąc , bo ma prawo do rekasu.

Fredziolina

Avatar użytkownika
 
Posty: 11995
Od: Śro kwi 13, 2005 19:24

Post » Nie maja 28, 2006 21:50

Szramko, ja bym jednak zabrała chłopaków do weta. Kot to nie pies, głodówka zamiast go "oczyścić" może zaszkodzić i to poważnie. Koty mają bardzo wrażliwą wątrobę. Odradzam działanie "na telefon". Szczególnie, jeśli obaj panowie wymiotują.
Kłólewna Inka i Księciunio Salutek

Kid

 
Posty: 3131
Od: Sob lis 01, 2003 0:29
Lokalizacja: Warszawa-Tarchomin

Post » Nie maja 28, 2006 22:52

Gwoli wyjasnienia :)
Ja absolutnie nie chce powiedziec ze nie nalezy rozmawiac z dzieckiem - wprost przeciwnie.
Rozmowa przede wszystkim. Inne metody dopiero gdy zadne rozmowy i przekonywania nie pomagaja.
Wlascicielka kocurkow pisze ze mimo iz rozmawia, tlumaczy - poprawy zadnej nie ma, dziewczynka nadal koty meczy, zaczynaja sie juz problemy typu podrapanie.
A nie jest to sytuacja w ktorej powinno sie problem zlekcewazyc czy dac sobie kilka miesiecy na jego rozwiazanie.
Bo moze dojsc do rzeczy ktorych cofnac sie nie da lub bardzo trudno bedzie je naprawic - np. zrazenie sie kotow do dziecka czy jakies powazniejsze podrapanie.

Ja bylam dzieckiem bardzo rzadko karanym.
Do teraz pamietam bodajze wszystkie wieksze kary (typu klaps pd przerazonej mamy gdy wybralam sie sama w odwiedziny do babci i nic jej nie powiedzialam ;)) od czasy gdy mialam jakies 4 lata.
Moi rodzice bardzo duzo ze mna rozmawiali - ale w sytuacjach naprawde trudnych gdy byl woz albo przewoz - bylo silniejsze skarcenie i kara.
A ja wiedzialam ze przesadzilam duzo za mocno.
W opisywanym przypadku - mysle ze doszlo wlasnie do takiego etapu.
Najwidoczniej rozmowy nie odnosza skutku, albo z powodu ich niewlasciwosci lub niemoznosci przejecia sie dziecka wizja oddania kotow.

Jednak dla mnie jest to czysta teoria, wierze ze moge i pewnie sie myle :)

Blue

 
Posty: 23931
Od: Pt lut 08, 2002 19:26

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: kasiek1510, Talka i 45 gości