Dramat na Kole. Zapraszam do nowego wątku.

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt maja 26, 2006 8:16

Shayla, niestety czasem połamane wąsy to także pierwszy objaw grzybicy - przy najbliższej okazji pokaż to wetowi na wszelki wypadek.
Obrazek

ryśka

Avatar użytkownika
 
Posty: 33138
Od: Sob wrz 07, 2002 11:34
Lokalizacja: Bielsko-Biała

Post » Pt maja 26, 2006 8:25

ariel pisze:Jak robiłam zastrzyki z lincospectinu, to dostałam trochę lignokainy, żeby tak nie bolało.


Dobry pomysł, zapytam.

A Bieżniczek malutki jest taki kochany :1luvu: Ja go tortutuję kilka razy dziennie, myję oczko z ropy (chyba go mocno boli), zakrapiam oczy, wczoraj po naclofie były takie wrzaski, ze az boję się znowu dawać :( Wmuszam w małego gorzki antybiotyk, czyszczę i smaruje uszy, myję i smaruję pupkę, wmuszam smectę, czyszczę zaflukany nosek... A mały Darth Vader zaraz potem przychodzi do mnie, przytula się, mruczy i pręży do miziania. Biedactwo moje maleńkie :(

Dziś w nocy obudziłam się, bo mi jakoś było niewygodnie - Bieżnik położył się centralnie na mojej poduszce (jaśku), więc ja musiałam sie przesunąć :lol: A tak w ogóle to mały zasnął mi we włosach, świszcząc i kichając prosto w ucho. Jest cudowny.

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Pt maja 26, 2006 8:31

ariel pisze:Jak robiłam zastrzyki z lincospectinu, to dostałam trochę lignokainy, żeby tak nie bolało.

ja zawsze dostawałam a i tak bolało ;)
Obrazek
http://www.forastero.pl hodowla kotów brytyjskich

Mysza

Avatar użytkownika
 
Posty: 39656
Od: Pon cze 02, 2003 10:17
Lokalizacja: prawie Kraków

Post » Pt maja 26, 2006 11:27

Zdjęcia wkrótce zamieszczę jak tylko pozwoli na to net który się ślimaczy :) Może już dziś na wieczór.

Ponawiam pytanie moje kochane. Czy Mikankowi mogę podać taki specyfik na rozpuszczanie kłaków? Bo naprawdę jest nawiedzony, wczoraj się strasznie krztusił zanim wydusił z siebie te kłaki, a dziś go nic to nie nauczyło i znowu szorował siostrę a potem Oti, a Oti ma dość takie puchate to feterko i lubi się kołtunić i jest w sumie dość długie. On naprawdę chyba ma problemy z tą główką:) po co tak szorować te dziewuchy? Przez to jego mycie Tri postanowiła sama się nie myć i jak się uświntusi to lezie do niego i się nastawia do mycia! No leń w nią włazi. Czasem ją odganiam, ale bywa że wszystko kończy się tym, że ja muszę ją wymyć. No co za koty :)

Oti dziś w nocy spała mi dokładnie na głowie :) A Tri nie potrafię oduczyć spania na mojej szyi. Jest coraz większa i cięższa czasem aż mnie przydusza, ale paskuda nie chce spać obok. Jak ją zdejmuję to siada i ryczy patrząc mi w oczy. Mikan za to po cichu wkrada się pod kołdrę i łaskocze mnie futrem w nocy na plecach :) Czarnula śpi na mojej klatce piersiowej. No poprostu jestem okupowana. A gdybym była na Bielanach to mój Maluszek spałby mi pod pachą a moja Natalka koło głowy. Jak oni by się pogodzili? A jak ja bym spała???

Shayla

 
Posty: 89
Od: Wto sty 06, 2004 20:39
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt maja 26, 2006 12:06

Mysza pisze:
ariel pisze:Jak robiłam zastrzyki z lincospectinu, to dostałam trochę lignokainy, żeby tak nie bolało.

ja zawsze dostawałam a i tak bolało ;)


Ja musiałam zrobić aż dziesięć tych lincospectinów, dzień w dzień... I to połdzikiej kotce.

Efekt? Tosia do dziś 'trzyma rezerwę'...Za to objawy KK minęły... To duży plus.

Wytrwaliśmy, choć było ciężko.
Po zastrzyku, gdy kot znikał na parę godzin w swej samotni po serwantką i ja też miałam deprechę (jak można tak męczyć i tak spłoszonego kota)
Szkoda, ze ten zastrzyk jest tak bolesny...


Wytrwacie jakoś, trzymamy kciuki za Bieżnika.
Oby szybko przestał flukać!

Agalenora

 
Posty: 5833
Od: Pon lis 14, 2005 23:49

Post » Pt maja 26, 2006 12:35

Widzę, ze lincospectin robi furorę :roll: Kiedy Mopsia go dostawała, to jeszcze nie był tak chętnie stosowany...

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Pt maja 26, 2006 12:47

Jana pisze:Widzę, ze lincospectin robi furorę :roll: Kiedy Mopsia go dostawała, to jeszcze nie był tak chętnie stosowany...

ja lincospetin miałam zalecany na długo przed tym zanim miałaś Mopsię ;)
Ale tylko przy nie leczących się normalnymi sposobami oczach :!:
Obrazek
http://www.forastero.pl hodowla kotów brytyjskich

Mysza

Avatar użytkownika
 
Posty: 39656
Od: Pon cze 02, 2003 10:17
Lokalizacja: prawie Kraków

Post » Pt maja 26, 2006 12:49

Ja także lincospectin używałam dawno temu, choć rzeczywiście nie jest on lekiem pierwszego wyboru.
Ostatnio Hunik dostawał, jak mu się zrobił ropień.
Kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!
[...] jesteś tym, co jesz... kabanosem w majonezie"

ariel

 
Posty: 18770
Od: Wto mar 15, 2005 11:48
Lokalizacja: Warszawa Wola

Post » Pt maja 26, 2006 13:36

Jana, u niektorych kotow Naclof podraznia oczka, poobserwuj czy po zakropleniu oczka nie wygladaja gorzej. Trzymam mocno kciuki za Bieznika.

Gen

 
Posty: 4211
Od: Czw paź 21, 2004 11:59
Lokalizacja: Warszawa Marymont

Post » Pt maja 26, 2006 18:23

Jesteśmy po wizycie w lecznicy. Zapakowałam całą trójkę, tak na wszelki wypadek (no i żeby się pochwalić :wink: )

Gluś i Ośka zdrowe i grubaśne. Gluś ma małe strupki przy nozdrzach, pozostałość po kk, przejdzie. Świerzb już prawie utłuczony, tylko Ośka nie bardzo chce się rozstać z sublokatorami :twisted: Wszystkie kotki mają obcięte pazurki 8) Pierwszy raz w życiu mam koty z obciętymi pazurami :oops: Moje hodują.

Bieżnik biedniusi, już ma nawet gorączkę. Dostał tolfedynę i lincospectin, resztę zastrzyków będziemy robić my (poprosiłam o dodanie lidokainy). Jeśli w ciągu dwóch dni oczko dalej będzie takie biedne zmieniamy krople na floksal. Naclofu dziś nie dostanie, może jutro.

Poza tym przed wyjściem do lecznicy zobaczyłam coś, co w wykonaniu Bieżnika jest kupą - zebrałam i zaniosłam do badania. Po kupie widać, że z trawieniem coś kiepsko i odniosłam wrażenie, że aż roi się w niej od życia wewnętrznego, mimo dwóch odrobaczeń. Ciekawam co wyjdzie.

A po powrocie zrobiliśmy małemu pierwszą inhalację - strasznie płakał, nie podobało mu się nic a nic, nosek dalej zaflukany. Przed nocą zrobię mu jeszcze drugą.

Na przystanku spotkałam sąsiadkę Agalenorę, która jechała na Białobrzeską ze swoją "dziczką", czyli kociakiem, którego oswajanie zajęło aż jeden dzień :lol: Ponieważ dziś świąteczny rozkład jazdy, to nie było dwóch autobusów pod rząd (tej samej linii), więc musiałyśmy pojechać taksówką i tak samo wróciłyśmy. Agalenora nie pozwoliła mi zapłacić - niniejszym dziękuję za zafundowanie podróży :)

W lecznicy rozmawiałam z dr Żurańską - czwarta wykastrowana kotka ma się dobrze aż za bardzo, w nocy uwolniła się z klatki i buszowała po zapleczu. Ma malutki szew.


Mam też wiadomości od Wentylka. Kociak lubi słuchać piosenek z lat trzydziestych, łobuzuje doprowadzając swojego opiekuna do białej gorączki, a opiekun wymyślił na swoje nerwy świetny sposób - pokochał Wentylka takim, jaki jest. Powstaje pamiętnik zakoceniowy, mam pozwolenie publikacji na forum (jak już zostanie mi przesłany). Niestety, znajomi Kamila chórem odradzają mu drugiego kota, więc na razie Bieżnik nie jest zarezerwowany, czekamy na decyzję i rozwój zdarzeń.

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Sob maja 27, 2006 19:55

Koszmar. Mały dostał pierwszy zastrzyk tego cholernego lincospectinu, ale zmarnowałam dwa zastrzyki. Bieżnik tak się wił i wyrywał, że musieliśmy się zamienić rolami - TŻ trzymał, ja kłułam. No i przebiłam się na wylot, zanim cofnęłam igłę pół dawki się zmarnowało. Więc musiałam go znów ukłuć i dać pół następnej dawki. Płakał tak strasznie, że i ja się poryczałam, ręce mi się trzęsły jak nie wiem co, nie do opanowania to było po prostu.

Jestem przerażona perspektywą następnych zastrzyków :strach: :strach: :strach:


Dzisiaj śniło mi się, że złapałam Szyjastego - trzy razy, a on trzy razy mi uciekł z transporterka. I że wprowadziło się do mnie mnóstwo bezdomnych kotów, wszystkie oswojone i jakieś chore - łyse, albo zdeformowane. Obudziło mnie coś mokrego na policzku - Bieżnik znów zajął moją poduszkę, a że ma problemy z kontrolowaniem pupy, to zostawił trochę kupki i ja się do tej kupki przytuliłam. Po prostu nic tylko się wieszać :evil:
Ostatnio edytowano Sob maja 27, 2006 20:02 przez Jana, łącznie edytowano 1 raz

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Sob maja 27, 2006 20:01

Jana :(
A lincospectin NIE może być koszmarnie bolesny, ponieważ wiele kotów reaguje na jego podanie spokojnie - mamy to "przerobione" w schronisku. A są takie, które nawet na mało bolesne zastrzyki reagują straszną histerią.
Dziś na Janciu zmarnowałam 2 zastrzyki + ukłułam się igłą w palec, bo się wił jak piskorz, jęczał itp. Podobnie reaguje Tosia. A np. Gandalf, Fil, Goga, zupełnie spokojnie, nawet bez mrugnięcia znoszą TEN SAM antybiotyk.

Tak Cię próbuję pocieszyć ;) bo ciężko jest podawać zastrzyk ze swiadomością, ze STRASZNIE boli.. :(
Obrazek

ryśka

Avatar użytkownika
 
Posty: 33138
Od: Sob wrz 07, 2002 11:34
Lokalizacja: Bielsko-Biała

Post » Sob maja 27, 2006 20:01

o ktorej godzinie robisz Bieznikowi zastrzyki?

Gen

 
Posty: 4211
Od: Czw paź 21, 2004 11:59
Lokalizacja: Warszawa Marymont

Post » Sob maja 27, 2006 20:05

Nie z każdym kotem to działa, ale jak są dwie osoby do tej roboty, to można próbować zastrzyku "na przytulanie".

Trzeba być naprawdę grubo ubranym. Bierze się kota na rączki i przytula, tak brzuszkiem i łapkami do siebie. Druga osoba podchodzi od tyłu (kota) i robi zastrzyk. Kot na ogół w momencie zastrzyku wszystkimi czterema łapami mocno wbija się w osobę trzymającą, ale przy porządnych, grubych ciuchach da się wytrzymać...

Oczywiście próbując tego pierwszy raz z dorosłym kotem trzeba cholernie uważać, żeby nie dostać pazurami w twarz (tzn. jak kot tego próbuje, trzeba znaleźć inną metodę), ale z maluchem powinno być łatwiej ;)
Permanentny brak czasu...

Atka

Avatar użytkownika
 
Posty: 11517
Od: Wto maja 20, 2003 11:31
Lokalizacja: Warszawa

Post » Sob maja 27, 2006 20:15

Gen pisze:o ktorej godzinie robisz Bieznikowi zastrzyki?


19.00 - 20.00.


Bieżnik to histeryk, jego nawet smarowanie pupy straaaasznie booooli :wink: Co nie zmienia faktu, że jest ciężko cholernie.

Nawet inhalacja to płacz non-stop.

A sekundę potem czarny gutek, zwany z racji głośnego oddechu Darth Vaderem, przyłazi do mnie na przytulanie, ugniata i mruczy-świszczy przez ten swój zapchany nosek.

I kocha mnie bardzo. I ja jego też.

Żeby nie było tak strasznie - dziś wreszcie troszkę poprawiło się oczko, spod opuchlizny widać gałkę. :)

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 40 gości