nie miałam kiedy napisać o reakcji moich dziewczyn na Malwinke...
Malwa była zamknięta w oddzielnym pokoju, siedziała cichutko pod łóżkiem a koty węszyły pod drzwiami. żadnych fajerwerków-do czasu jak nakłoniłam rodziców aby zgodzili sie na przyjęcie koteczki do siebie z powrotem-stresowała sie bardzo w obcym miejscu, pod moją opieką-wstrętnej dręczycielki...wziełam kote w koszyk i szłam z nią przez przedpokój po drzwi-Malwina syczała- a nagle nastroszona Sroka z okrzykiem bojowym rzuciła sie na mnie

na moją nogę dokładnie...nieżle mnie pokiereszowała mimo spodni. mam sznyty na całej łydce i kolanie-bojowa mała.TZ mówił ze po moim wyjściu jeszcze z 15minut chodziła nastroszona i sycząca
kurcze całe szczęście że na Brendzie i Nukę tak nie zareagowała...znichęciła mnie do dokocenia narazie...
dziś w nocy za to COS przegalopowało po mnie śpiącej- po pocharatało mi skroń pazurkami

obstawiam że to Brenda bo ona charakterystycznie ciężko biega i jako jedynej zdarza jej sie drapać...
aha-koty demolki ostatnio sprawiają ze moj dom to pobojowisko:
-wykopana z jednego z ostatnich kwiatków ziemia rozwleczona po pokoju, dywanach, parapecie itd
-Solniczka w łazience
-popękane opakowanie kremów turlane po domu
-śmieci-papierki zwłaszcza wszędzie
-zabawki wysypane z pudełka i rozprzestrzenione wszedzie
-obrus w nieładzie-artystycznym na stole-lub podłodze
-wykładzina zrolowana w przedpokoju a pod nią sucha karma
-wszędzie królicze wiorki i sianko...
itd
chyba zwariuje-naprawde nie nadązam sprzątać...wracam po 20i nie mam sił
nie moge zapraszać nikogo narazie
