Czas świąt kicie miały atrakcyjny. Mieliśmy dużo gości. Pierwiastek ludzki koty przyjęły z wyrozumieniem

. Nie kłębiły się po "obcych kolanach"(na moich ku zachwycie gości i owszem

).
Konsternację wzbudził owczarek niemiecki mojej szwagierki, pies 8-miesięczny, okazały szczeniak wychowywany z jeszcze nie rocznym kocurkiem.
Tycia profilaktycznie zwiała do swojego azylu za lodówkę i tyle ją psiak widział.
Natomiast Cinia najpierw zdobiła się jak stegozaur , osyczła psa i zaraz zrozumiałam, że trzeba ją odizolować. Zamknęłam ja w sypialni.
Pies oczywiście poleciał z nosem pod te drzwi i zaraz zwiał z podkulonym ogonem , bo się Ciniuńka rzucała ciałem na drzwi i się bidulek wystraszał. Ja się bałam, że mi się Cinia uszkodzi o te drzwi więc ją wypuściłam do najbardziej oddalonego od jadalni pokoju.
Cinia miała być na oku córki i dzieci, a psiak miał być pilnowany i absorbowany przez osoby bieżąco konsumujące. Konwersacja przy stole była na tyle zajmująca, że pies po jakimś czasie uszedł uwadze biesiadującym.
Cinia i szczeniak ciągnęły ku sobie jak 2 bieguny magnesu i spiknęły się nieuchronnie. Cińka dała większemu od siebie ze 4 razy psu, prawą łapką w pysk, warknęła, syknęła. Pies dał za wygraną wrócił na łono rodziny( do jadalni) i spał do końca przyjęcia.
Wieczorem długo koty obwąchiwały teren i nie dowierzały, że znowu jest u nas tak spokojnie.