mama2 pisze:co u Prezesika??kiedy jedzie do nowego domku??
U maluszka wszystko dobrze. Szaleje jak opętany. Ma nową ulubioną zabawę, czyli skakanie z parapetu na śpiącego psa

, a kiedy pies już otrząśnie się z totalnego szoku, to dalszy ciąg zabawy, czyli dobiegane, kilka ukąszeń w stópki i szybka ewakuacja pod łóżko. Potem trzeba odczekac aż pies znowu zaśnie i skakać mu na głowę i gryźć uszy, albo nos. A jak pies już się wkurzy i trzepnie kota łapą, to trzeba robić lament pobitego, biednego, malutkiego kotka, który w takiej sytuacji wlecze się do kuchni i śpiewa serenady do lodówki, bo przecież po takim sponiewieraniu musi koniecznie dostać kurczaczka (a tak naprawdę, to chodzi o to, zeby psu ciekła śłinka jak patrzy na kotka ciamkającego kurczaczkowe kawałeczki).
Prees ciągle nie potrafi znaleść umiaru w jedzeniu. Musi być karmiony w odpowiednich porach, bo jeśli zostawi mu się jedzonko na stałe w miseczce, to zjada tak nieregularnie, ze zaczyna potem robić za czesto kupki, które są luźniejsze. Dlatego malutki karmiony jest co 6 godzin i dzięki temu jak w zegarku robi piękne kupki i nie wygląda ciągle jak napuchnięta gruszeczka:)
Jak się Prezesowi zachce, to przychodzi się przytulać. Włazi mi wtedy na kolanka, rozpłaszcza się jak może i zasypia mrucząc. Noc spędza w swoim ulubionym miejscu, czyli w szafie. Zrezygnowałam już z przynoszenia go na poduszki, czy robienia łózeczek z futerek, reczników i kocyków. Tam w szafie jest mu dobrze, więc niech tam sobie śpi.
Najprawdopodobjniej w tym tygodniu maluszek wyruszy w podróż do swojego nowego domku. Martwię się tym jak tą podróż zniesie, no i tym, że mnie opuści, bo polubiłam go już straszliwie. Mimo, że to okropny łobuz, to wszelkie moje zniecierpliwienia mijają od razu, jak przylezie, przytuli gębulę i mruczy. Jedyne pocieszenie w jego odjeździe znajduję w tym, że w końcu przestanie mi wciskać jakiś magiczny przycisk na klawiaturze komputera, po ktorym mogę już tylko zresetować kompa, bo wszystko jest zblokowane
