Aha, Bazylia wciaż wyje. Jutro Ula idzie z nią do weta, ale ja nie wiem, czy to coś da- ja też chodziłam i nic nie pomogło.
Na szczęście Ula to wspaniała osoba i ani myśli się poddać. No i Bazylia świetnie dogadała się z maleńkim synkiem Uli- podobno to odwzajemniona miłosć
Ziółka już w domku. Droga powrotna dłużyła się okropnie. Z powodu licznych remontów na drodze, zamast planowanych 5 godzin wracaliśmy 6 i pół .
Miętka przez pierwszą godzinę płakała. Wyraźnie nie lubi jazdy samochodem.
Wyglądało to tak:
Tymianek tylko trochę popłakał i zaraz potem zaczął drzemać .
Po godzinie obydwa spały . Obudziły się 15km przed metą. Były bardzo dzielne. Jak tylko przynieśliśmy je do domu skorzystały z kuwetki (w drodze nic nie zrobiły). Potem dałam im jeść (suche RC rozmoczone) ale ledwie tknęły. Więc ekspresowo ugotowałam im porcyjkę wołowinki i wymieszałam z warzywkami Gerbera. Ale wcinały!
A potem już tylko gonitwy. Szczególnie upodobały sobie sofy, które stały się ich placem zabaw .
Zmęczona Miętka zasnęła.
Teraz śpią razem - oczywiście na sofie.
Ziółka są cudowne . Spotkało nas wielkie szczęście .
Pierwsza noc za nami . Maluchy przespały grzecznie całą noc, zjadły śniadanko, zrobiły kupkę, godzinkę poszalały i... poszły spać . Śpią bardzo dużo. To chyba normalne?
Tymianek sprawdził już wszystkie dziury i kąty w mieszkaniu, łącznie ze zmywarką .
Miętka lubi wodę (także pić) i fascynuje ją prysznic.
Poza tym są przezabawne! Godzinami można obserwować jak się bawią .
Bazylka była u dwóch wetów, dostała tabletki, zdaniem wetów, problem może byc jakiś załom na jajniku (?) i że Bazylia wyje bo ma ruję, albo jej pozostałosć, nie wiem dokładnie.
Ula za to trzyma się dzielnie, mówi, że Bazylka i tak zawojowała całą rodzinę, ze wszyscy kochają ją strasznie, ale i tak najbardziej półtora roczny synek Uli Bazylia po0dobno się nim mocno opiekuje, na razie czekam na zdjęcia kotowo-dzieciowe