Tygryś wszystkich serdecznie pozdrawia.
Wczoraj - kiedy weszłam do jego pokoiku, nie zostałam ABSOLUTNIE

zauważona. Tygryś spojrzał nie tyle na mnie, co przeze mnie - widać byłam przeźroczysta. Bardzo przeźroczysta
Dopiero jak wzięłam go na ręce mój łaskawca się do mnie przytulił. Podaliśmy witaminy, scanomune, essenciale i interferon.
Musiałam troszkę kłamać, że mam trzy ręce

i ta ręka wbijająca ( tylko przeciez raz ) igłę, to moja ręka, nie zaś weta. Niemniej Tygryś - mądry mężczyzna - przeliczył ręce i nie dał się zwieść

.
Bardzo brzydko mówił do weta, bardzo

- do rękoczynów nie doszło, ale igłę już ja wyciągnęłam, bo jednak szkoda by było sympatycznego weta, w końcu całe życie jeszcze przed nim
Potem wzięłam go troszkę na dwór - w koszu. Rozgadał się na widok ptaszka i po powrocie do klatki chętnie wciął saszetkę, mimo, że taka samą wcześniej wzgardził i musiałam mu ja wyrzucić z miseczki. Wziął sie też za suche - wniosek z tego chyba taki, że rozbudzam apetyty

( w mężczyznach

, bo przeciez Tygryś to taki przystojniak ), no cóż ... kulinarne

.
Myślałam, że uda mi się wziąść wolne dzisiaj, bo powroty z Kościuszki stały się koszmarkowate z uwagi na ciągle zakorkowany Wrocek, niemniej - dzwoniłam - Tygryś używając słów powszechnie uznanych za obelżywe odmówił współpracy w podawaniu intronu. Więc jadę do niego. Zresztą znając to moje utrapienie - na wszelki wypadek

- wzięłam mu domowe jedzonko.
Tygryś to już niezły klocek

, wczoraj czułam po pewnym czasie noszenia, że waga jest już całkiem, całkiem
Jest coraz ładniejszy, ma takie śliczne futerko i te oczy .......
Buziaki dla wszystkich