Zdjecia sa zeskanowane, ale nie zdazylem wrzucic bo sie spieszylem dzis do domku i do weterynarza z kocurkiem...
Otoz wczoraj Sylwek zaczal gorzej wygladac, byl osowialy, nie bawil sie, kimal, malo zjadl. Zaczely mu ropiec oczka, no cos bylo nie tak. A wieczorem dodatkowo zauwazylem, ze utyka lekko na jedna lapke.
No i dzisiaj szybciutko w kontenerek i do pana dochtora.
Zostalismy przyjeci przez polecanego tu pana weterynarza, ktory wysluchal historii Sylwka, postudiowal jego wpisy w ksiazeczke i stwierdzil ze lekarstw to on juz dostal przydzial na kilka kotow a nie na jednego...
Obejrzal kota, pozachwycal sie jego uroda, stwierdzil ze ogolnie kot jest w dobrej kondycji, tylko cos mu sie jakas infekcja znowu rozwija. Sylwek byl dzielnym pacjentem, chociaz mierzenie temperaturki w dupce BARDZO

mu sie nie podobalo. W przerwach miedzy badaniami Sylwek zwiedzal gabinet, chcial nawet do szafy wejsc. Wet obejrzal lapki, nic nie znalazl niepokojacego, wszystko cale a nie udalo sie znalezc miejsca bolacego, bo Sylwek mial juz wszystkiego dosc i darl sie na kazdy dotyk w okolicy lapek. Wet zaproponowal, zeby nie leczyc kota antybiotykami, bo on juz jest i tak mocno oslabiony i to moze pomoc chwilowo. Dlatego chce podniesc jego odpornosc, zeby kocur sam zwalczyl infekcje. Dostal zastrzyk z jakiegos CHOLERNIE

drogiego specyfiku. Powtorka za 2 i potem nastepne 3 dni. Ale podobno pomaga... Lapki mamy obserwowac, ew. przy kolejnej wizycie szukac dalej, dzis mial kotek wyraznie dosc. Moze gdzies zle skoczyl i cos go pobolewa? Wet obejrzal uszka i nie znalazl swierzba, kazal smarowac juz raczej profilaktycznie mascia uszka, poza tym kocurek mu sie bardzo podobal.
A Ada dzielnie asystowala i dodawala Sylwkowi otuchy! A gryzl mnie... jak go trzymalem, ale tak delikatnie, wyczuciem. Kochane kocisko.
Potem z checia wlazl do konterenka i wracal tak cichutko, jakby go nie bylo. Wrocil do domku, zjadl troche i kima, zbiera sily na nastepna wizyte...
Zdjecia beda jutro. nie przynioslem dzis ich z pracy...