Mysza - współczuję, naprawdę. To jest taki mój mały koszmar - że kiedyś, np. na wstrętnym skrzyżowaniu przy białym sklepie, tuż przed lecznicą, rozpadnie mi się transporter i kicia ucieknie, albo potrąci ją samochód. Przejścia nie znoszę, trzeba tam mieć oczy wokól głowy, mimo świateł. Chociaż nigdy transporter się nie rozpiął (raz wypadła tylko kratka, którą źle zapięłam, ale Inka tylko się cofnęła głębiej) to mam jakąś schizę. W takim wypadku Inka pewnie by została na miejscu, ale Salem PRAWIE na pewno zwiewał by ile sił w nogach - jest bardzo płochliwy. Zawsze przed wyjściem i po wyjściu z lecnzicy bardzo dokładnie sprawdzam kontenerek. Ale nie wszystko, jak widac, da się przewidzieć

.
Mysza, szczęście w nieszczęściu, że to się stało jeszcze w twojej okolicy. Strach pomyśleć, co by bylo, gdybycie dalej zaszli

.
To był nowy transporter?