Apolonio, żegnaj...

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt maja 05, 2006 0:01

Bardzo, bardzo mi przykro. :cry:
Wiem jak Elżbieta walczyła o małą i jak Ty starałaś się by było jej jak najlepiej.
Żegnaj Apolonio [ ]

zosia&ziemowit

 
Posty: 10553
Od: Wto maja 04, 2004 18:30
Lokalizacja: Łódź

Post » Pt maja 05, 2006 1:54

Los zwykle sprawiedliwy nie jest, ale nie można tracić nadziei. Tylku kotom pomogłaś, dzięki Tobie poczuły się kochane.
Śpij spokojnie Polu...
Obrazek
tornado w Alabamie;P

Blond Tornado

 
Posty: 5322
Od: Pon cze 13, 2005 1:29
Lokalizacja: Poznań/ Birmingham

Post » Pt maja 05, 2006 2:07

Zegnaj, koteczko :cry: :cry: :cry:
Misica, wspolczuje :(
Obrazek

Happy

 
Posty: 2832
Od: Śro lis 19, 2003 2:36
Lokalizacja: Bayreuth, Niemcy

Post » Pt maja 05, 2006 5:23

Bardzo mi przykro....
Obrazek

mjs

 
Posty: 8428
Od: Pon kwi 03, 2006 17:46
Lokalizacja: Kraków

Post » Pt maja 05, 2006 7:31

:cry: :cry: :cry:

Dziękuję, że dałaś jej dom, Misico.

Bądź szczęśliwa za TM, Apolonio - kotko z klasą [*]

B-dur

Avatar użytkownika
 
Posty: 3892
Od: Nie paź 02, 2005 11:17
Lokalizacja: Kraków

Post » Pt maja 05, 2006 7:33

:cry: :cry: :cry:
Ostatnio edytowano Pt maja 05, 2006 7:35 przez B-dur, łącznie edytowano 1 raz

B-dur

Avatar użytkownika
 
Posty: 3892
Od: Nie paź 02, 2005 11:17
Lokalizacja: Kraków

Post » Pt maja 05, 2006 7:34

:cry: :cry: :cry:

[przepraszam za tyle dubli]

B-dur

Avatar użytkownika
 
Posty: 3892
Od: Nie paź 02, 2005 11:17
Lokalizacja: Kraków

Post » Pt maja 05, 2006 10:45

Za wszystko to, co się stało - biorę odpowiedzialność na siebie.

Mam ogromne wyrzuty sumienia , że :

- wmówiłam Misicy, że Apolonia jest zdrowa, pomimo, ze wiedziałam jakie przykre przypadki spotkały ją w ciagu ostatniego roku,
- nie zajmowałam się Apolonią w dostatecznym stopniu tak, aby zauważyć, że toczy ją choroba,
- pozwoliłam na zaszczepienie kotki i po trzech dniach wywiozłam do Misicy, nie licząc sie z tym, że spadek odporności spowodowany szczepieniem i przeprowadzką może tę kotkę zabić.

Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie.

Śmierć Apolonii przeżyłam tak, jakby była moim domowym kotem.
Nie potrafię przestać o tym myśleć. :cry:

Choroba toczyła Apolonię od dawna.
Pierwsze w życiu odrobaczenie kotka miała zaaplikowane na przełomie stycznia i lutego czyli w 8-9 miesiącu jej życia.
To odrobaczenie nic nie dało, bo wątroba i śledziona były już mocno zaatakowane i zniszczone przez pasożyty, ale ja o tym nie wiedziałam... :cry:
Apolonia jadała bardzo niesystematycznie.
Jednego dnia pochłaniała ogromne ilości jedzenia, innego dnia - miska pozostawała pełna przez cały dzień. Tłumaczyłam to sobie jej "humorami".
Śmiałam się, że robi się wybredna w jedzeniu, bo nie wszystko jej smakuje. A ona pewnie cierpiała.... miała bóle, które powstrzymywały ją przed jedzeniem.
Trzeba było kompleksowo przebadać kotkę, zrobić badania krwi, moczu... Trzeba było, a nie zrobiłam tego.
Wet, tradycyjnie przed odrobaczeniem i szczepieniem zbadał ją powierzchownie : obmacał, zmierzył temperaturę, zajrzał w gardło, oczy i uszy. Stwierdził : zdrowa. I zaszczepił.
A ona była bardzo chora, tylko wcale tego nie okazywała.

To był taki spokojny, grzeczny, nie dający się we znaki, bezproblemowy - kotek.
Bardzo chory kotek. :cry:

Misica - przepraszam Cię bardzo, że przeze mnie - po raz trzeci musiałaś przeżyć po raz trzeci - taką traumę.

Elżbieta P.

 
Posty: 2241
Od: Śro lut 02, 2005 0:40
Lokalizacja: Okolice Kozienic / mazowieckie

Post » Pt maja 05, 2006 11:22

Elu...Obrazek
bardzo mi przykro, nie obwiniaj się- teraz to już nic nie zmieni :(
trzymaj się

Apolonia, żegnaj[']

Ivette

 
Posty: 3716
Od: Sob lis 19, 2005 17:05
Lokalizacja: warszawa

Post » Pt maja 05, 2006 16:33

To koszmarna wiadomosc...
Nie wiem co moge napisac, Misica, Elzbieta P., trzymajcie sie jakos, przytulam Was mocno, Apolonia chwycila rowniez mnie za serce.
Obrazek

magicmada

Avatar użytkownika
 
Posty: 14568
Od: Śro paź 05, 2005 19:10
Lokalizacja: moose county

Post » Pt maja 05, 2006 18:13

Elżbieta P. pisze:Za wszystko to, co się stało - biorę odpowiedzialność na siebie.

Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie.

Śmierć Apolonii przeżyłam tak, jakby była moim domowym kotem.

Choroba toczyła Apolonię od dawna.

Apolonia jadała bardzo niesystematycznie.
Tłumaczyłam to sobie jej "humorami".

Wet, tradycyjnie przed odrobaczeniem i szczepieniem zbadał ją powierzchownie : obmacał, zmierzył temperaturę, zajrzał w gardło, oczy i uszy. Stwierdził : zdrowa. I zaszczepił.
A ona była bardzo chora, tylko wcale tego nie okazywała.

To był taki spokojny, grzeczny, nie dający się we znaki, bezproblemowy - kotek.


Elżbieto - nie masz za co mnie przepraszać!
Dołożyłaś wszelkich starań, zabrałaś kotkę z podwórka, prawdopodobnie uratowałaś przed oruciem, pielęgnowałaś, konsultowałaś jej stan z vet'em, w końcu znalazłaś dom.
Co więcej można zrobić???
Tak jak napisałaś choroba toczyła Apolonię od dawna, prawdopodobnie kiedy ją znalazłaś ona już była bardzo chora. Dlaczego tego nikt nie widział? Bo kotka była cudowna, grzeczna, cichutka, nie płakała, nie skarżyła się - tak jak pisałam - kotka z klasą. A to, że jadła niesystematycznie - każdy kot ma inny charakter i inne upodobania...
Przed przewiezieniem jej do mnie jeszcze raz widział ją vet - jeśli on nie zauważył choroby, jak my laicy mogliśmy się domyśleć??? :roll:

Mnie jest bardzo przykro, bo straciłam trzecią koteczkę, każdą kochałam, o każdą walczyłam, ale do nikogo nie mam żalu.
Boję się myśleć o kolejnej, bo mam wrażenie, że jak jakąś wybiorę to ona zachoruje - taki mój pech. Ale to nie ma z Tobą nic wspólnego. Ty zrobiłaś wszytko i dla Apolonii i dla mnie. Cały cas byłyśmy w kontakcie, cały cas wspierałaś mnie radami i na ostatnią wizytę do vat'a pojechałyśmy razem. Nie możesz sobie niczego zarzucać!
Sam vet powiedział, że ja po prostu mam szczęście do pechowych kotów.

Teraz myślę czy powinnam się z tym pogodzić, poprzestać na Gryfonie i wspieraniu schronisk czy powinnam tego pecha przełamać...
Jedno jest pewne podziwiam wszytkich, którzy angażują się w leczenie kotów, biorąc ryzyko, że się nie uda, bo to strasznie boli.
A może trzeba patrzeć na to inaczej, może trzeba myśleć, że mimo wszystko ostatnie dni, tygodnie, miesiące spędziły w godnych warunkach, otoczone miłością i opieką.

Bardzo wszytkim dziękuję za słowa wspólczucia, to naprawdę podnosi na duchu.

Misica

 
Posty: 47
Od: Pon kwi 17, 2006 16:02
Lokalizacja: Warszawa-Kabaty

Post » Pt maja 05, 2006 19:50

Misica, Elżbieta, bardzo Wam obu współczuję :(
Celinka >>>
Kitka [*]

Hana

 
Posty: 10989
Od: Pon lut 04, 2002 15:36

Post » Pt maja 05, 2006 20:03

Bardzo mi przykro :( :( :( Biedna kocia, przynajmniej odeszła wśród kochających ludzi.....
Obrazek

mary2004

 
Posty: 2814
Od: Śro wrz 15, 2004 20:41
Lokalizacja: Opole

Post » Sob maja 06, 2006 0:29

Ja przepraszam, Elżbieto, ale jak możesz tak pleść!! Dzięki Tobie i Misicy kotka nie umierała w brudzie w piwnicy. Nie musiała czekać, aż wreszcie organizm sam wysiądzie (nie wiadomo ile by to trwało), tylko zasnęła sobie spokojnie w ciepełku. Nie jesteś duchem świętym, skąd mogłaś wiedzieć!
Żal Misicy, to prawda, bardzo żal, ale to że dała umęczonemu kotu szansę zejścia z tego świata w luksusowych warunkach to jest COŚ! Każdy musi umrzeć i każdy by chciał tak właśnie życie zakończyć, jeżeli tak już się ma stać.

Misica, jeszcze raz: nie daj się wierze w pecha! Nie ma czegoś takiego. Faktycznie daj sobie trochę czasu, pomagaj schroniskowym, ale nie rezygnuj z drugiego kota, bardzo Cię proszę. [/b]

Zuza35

 
Posty: 107
Od: Sob mar 25, 2006 15:47
Lokalizacja: Warszawa

[poprzednia]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: kasiek1510, Talka i 45 gości