Dziby125 - Klemens, odpukać, to tytan psychiczny i na razie wszystko wskazuje na to, że i zdrowotny - on nawet szczepionki przechodzi bez problemu - żadnych boleści, złego samopoczucia. No może śpi troszkę więcej wtedy, ale biorąc pod uwagę to, jak szczepionki przechodzi Nocka i Antek (każde ma prawie dwa dni wyjęte z życiorysu, bóle, zero apetytu, apatia itp.), to Klemens zachowuje się tak, jakby szczepionki nie było. I to nawet po szczepionce na białaczkę tak ma. Do tego dużo pije z miski, sika tak, że można od niego nałapać cały pojemnik na mocz. Jedyne co ma lekko nie tak, to ciupeńkę zaczerwienione oczy (krople nie pomagają właściwie, nieco pomógł Dicortineff), czasami zaczewienione nieco dziąsła (ale to mu samo przechodzi) i fioletowego fiutka (ale wetka powiedziała, że z obserwacji, które robiła po tym, jak zobaczyła klemensowego fiutka, wynika że sporo kotów ma fioletowe

)
A teraz do rzeczy, czyli do tematu, który wpisałam w tytule wątku - Nocka dziś znowu puściła pawia niestety, ona tak jakoś ma, że albo nie chce jeść, albo rzyga jak zje z apetytem
Natychmiast dostała convalescence, które ja mam w domu już teraz zawsze. Do tego ma wyrażnie opuchnięty policzek z lewej strony, z tej samej, z której paskudziło się jej oko (oko już jest o niebo lepsze, ale nadal nieco zaczerienione i rano zbiera się jej w nim ropka. Tyle że już go nie przymyka i nie cieknie jej z niego paskudnie). Na oko nie pomagają krople - tobrex i naclof, nie pomagała maść cusi cośtam, pomógł dość dobrze dicortineff, ale nie do końca, a z kolei nie mozna go stosować przez wiele tygodni.
I teraz moje pytanie - czy ktoś ma pomysł, jak zdiagnozować ten opuchnięty policzek? Jestem przekonana, że to się łączy z tym okiem i rzyganiem, ale nie mam pojęcia jak można takie coś zdiagnozować. Opuchlizna jest twarda, nie boli jej. Utrudnia jej ziewanie, nie mozna też jej zajrzeć do pysia, bo przy szerszym otwarciu krzyczy. Zdjęcie RTG głowy miała robione - w rzucie z góry i z boku (to z boku było robione z rozwieraczem) - zdjęcia są ok. Jej rzyganie nie jest spowodowane żadnym mechanicznym problemem - miała tonę zdjęć RTG z kontrastem, miała USG całej jamy brzusznej, wszystko jest ok. Podstawowe badanie krwi nie wskazało na zapalenie jakieś. Nic też nie wskazuje na to, że to od zęba - Nocka często chrupie suchą karmę i nie ma z tym najmniejszych problemów.
Mała miała powiększone szyjne węzły chłonne i to mocno - ale miała też takie, jak do nas przyszła. Z czasem węzły się jej zmniejszyły, ale nadal były powiększone. Gdy znowu zaczęły się problemy rzyganiowe - ten węzeł z właśnie lewej strony był ogromny. Teraz jest malutki.
My już nie mamy pomysłu co to może być, weci kombinują jak mogą, ale kończą się im pomysły. Mnie do głowy przychodzi już tylko nowotwór na tej szyi, ale pocieszam się, że może nowotwór nie rośnie tak szybko - małą wywaliło na tym policzku w ciągu kilku dni.
Poza tym Nocka ma wyśmienity humor, szaleje, bawi się, bryka, poluje mi na nogi pod kołdrą i sypia rozwalona na plecach. Domowy przydomek "łobuziara" i "wariatka" o czymś świadczy

Generalnie, po zobaczeniu jej w życiu byście nie powiedzieli, że jej coś dolega, i że w dodatku ma białaczkę.
Może ktoś ma jakiś pomysł? Jakąś podpowiedź?
Dodam jeszcze, że Nocka dostawała już niesterydowe leki przeciwzapalne, dostawała steryd, dostawała leki przeciwwymiotne - to wszystko działa maksymalnie tydzień - przez tydzień jest dobrze, po czym problemy zaczynają się od nowa.
Natomiast "odległoś" między jedzeniem a rzyganiem wynosi maks kilka minut, najczęściej paw jest po czasie, jaki jest potrzebny do przejścia z kuchni do pokoju - czyli jakieś kilkanaście sekund.
A żeby nie było tak całkiem ponuro, to powiem Wam, że jeśli myslicie, że kot nie może wdrapywać się po miękkiej, luźnej siatce, to jesteście w błędzie. Nocka potrafi. Do samej góry siatki małpa jedna doszła
