Dzięki, Kicorku
Przepraszam, ale muszę się wyżalić...
Wczoraj koty pokazały "kto tu rządzi"....
22.00 na zegarze, wchodzę do mieszkania, a tam co? W przedpokoju przywitał mnie oprócz kotów mały, samotnie leżący balasek
Tknięta jakimś złym przeczuciem poszłam do mojej super-ekskluzywnej, prawie 2,5m2 łazienki, a tam wywtócona kuweta... a cała zawartość, jak łatwo wywnioskować po wielkości w/w była w
całym mieszkaniu...
Ja za miotełkę, kuweta na miejsce, koty, zadowolone, że coś się dzieje "pomagają"... Zanim zdążyłam łazienkę zamieść, Irenka wlazła do czystej kuwetki i zrobiła siusiu. Tyle że nie do kuwetki, tylko stojąc, na ścianę :/ , posadziłam jej zadzik z prędkością światła, nie bacząc na pyskówkę, ale nie na wiele się to zdało... Doszło mycie podłogi i ściany...
...ach, ciepła kolacyjko! musisz jeszcze poczekać!
Dziewczynki dreptały w kuchni, że chcą jeść - a w miskach chrupeczki jeszcze są... o! - myślę,- znowu udany zakup, prawie kilo tej "super" karmy jeszcze mi zostało....
Ugotowałam kawałek indyka, co miał być na obiad, połowę dałam futrom,... a one powąchały... i poszły. Tylko Takeshi wciągnął wszystko jak odkurzacz. Lutka ślicznie wypluwała, jak jej do pynia jakiś kawałek próbowałam włożyć.
Zjadłam jajeczniczkę, palę sobie fajka... Irenka tylko taka dziwnie pobudzona jakoś, buczy na koty. Nagle dorwała mychę i... nawet mały jej nie mordował z taką zawziętością. Wrzaski, byki, rujkowe jakieś odgłosy

Trwało to z 10 min. potem leżała ciężko dysząc, a w końcu poszła spać na fotel....
ha! - myślę ze złości na mnie za tą nową karmę w głowie jej się poprzewracało! albo już nie wiem co....
Dzień się w sumie dobrze skończył, miałam jeszcze tylko jedną atrakcję: Lucynka stłukła w nocy Takeshiego. Wmłuciła mu "z otwartej"
Po chwili (...dłuższej

) usnęłam przygnieciona zgodnym towarzystwem, z mruczącą rozkosznie Irenka na głowie....
W sumie dzień jak dzień....
dzisiaj chyba wcześniej wrócę do domu....