No jesteśmy po nieprzespanej nocy. Malutki praktycznie całą noc darł się w niebogłosy. Nie pomogło przytulanie, karmienie ciepłym convalescensem, masowanie brzuszka. Ja już trace pomysły jak go pocieszyć. On poprostu cały czas chodzi i płacze. O 4 nad ranem wpakowałam go do transportera z termoforem, zamknęłam i przykryłam transporter polarem. Po pół godzinie płaczu i prób wydostania się w końcu zasnął i spał do 7 rano. Szkoda mi tego malucha. On chyba za mamą swoją płacze, ja już nie wiem. Zrobił rano malutkie siusiu i teraz znowu chodzi i płacze. Jeszcze nigtdy nie miałam do czynienia z takim płaczkiem

Obejrzałam go ze wszystkich stron i myślę, że nic mu nie dolega, że nic go nie boli. Już chyba sama się zaraz poryczę!!
Zosiu! Masz rację z tą zmianą imienia (pamiętam ciumciumka

). Dziś malutki pojedzie na tymczasówkę do mamy2 i niech ona będzie mamą chrzestną i wymysla imię dla płaczka.
A jeśli chodzi o domek stały, to jest jeden na oku i to taki bardzo superowy.
Ja sama nie moge uwierzyć, że dla malutkiego zapikało aż tyle serduszek
Idę dalej pocieszać płaczącą włochatą kupkę nieszczęscia.