Już jesteśmy.
Nie wiemy za dużo.
Naszym celem było zatrzymanie biegunki, która z wielu względów była niekorzystna i dla kota i dla nas. Pojechaliśmy z kupą, która została obejrzana. Nie poszła do cieplarki, ponieważ nie była świeża, pochodziła z nocy.
Zawartość niestrawionego tłuszczu w kupie jest tak duża, że trzustka prawdopodobnie całkiem się "wyłączyła"

.
Nabłonki które też są w kupie bardzo widoczne - to prawdopodobnie wyściółka końcowego odcinka jelita, podrażnionego przez kał, za tym przemawia też duża obecność krwi w tym, co Bambi wydala.
Ale nic nie wiadomo na pewno.
Z okazji niedzieli, za porządną diagnostykę będę mogła się wziąć dopiero jutro.
Bambi jest teraz głodzona, dostała nospę - na razie nie biegunkuje, tylko czasami spod ogonka skapuje jej kropelka zabarwionego na brązowo, cuchnącego tłuszczu.
Ale nic ją nie boli - to ważne.
Jak opanujemy biegunkę - bo z kotem, który wypuszcza z pod ogonka tak cuchnąca ciecz, to nawet trudno się przemieszczać - zrobimy badania krwi i szczegółowe badania kału.
Na podstawie wyników będziemy ją leczyć, być może enzymy trawienne jednak okażą się konieczne.
Dostałam też metronidazol, ale nie podam go przed pobraniem kału do badań.
Bambi na razie przechodzi na RC Intestinal, trzy razy dziennie będzie dostawać papkę barytową, węgiel no i lakcid.
Po kilku miesiącach spokoju problemy z Bambi powróciły, być może Bambi wylizała jakiś tłuszcz z patelni, być może polizała masło, ja nie byłam już tak czujna jak na początku.
Ale być może trzustka po prostu zastrajkowała, tak jak kilka miesięcy temu i już. Ten organ się nie regeneruje, będzie nam prawdopodobnie przypominał co jakiś czas o swoim istnieniu.
I już o nic mi nie chodzi, tylko o cierpienie tego koteczka. Taki atak to coś koszmarnego, ale już wiem, że trzeba jej podać nospę, która osłabi te okropne skurcze brzuszka.
Dziękujemy wszystkim za wsparcie.
Bambi wczoraj:
