No więc, słuchajcie, wczoraj łzy radości zatrzymałam w ostatniej chwili, bo już wyruszały na zewnątrz. Tośce coś pstryknęło w łebku, i wczoraj znów przeskoczyła parę galaktyk!
Wyobraźcie sobie. Siedzę na kanapie, Tośka wyściubia nos z łazienki, mówię do niej "chodź Tośka do pani" i pokazuję miejsce koło siebie. Tośka robi natychmiast kłus i siada koło mnie. W ciągu całego wieczora powtórzyła to
ośmiokrotnie . Ot, wystarczy powiedzieć, żeby przyszła, i przybiega, wskakuje, siada na kolanach. Nie wiem, może ja śnię????

Oczywiście musi to być odpowiedni moment, tzn. kocia musi się rozglądać za miejscem do leżenia, lub przebudzić, lub wracać z kuchni/łazienki, nie każę jej przychodzić kiedy głęboko śpi.
Rano powtórka. Tyle że od wieczora kiedy przychodzi, to przytula się do mnie, nie tak jak od paru dni, że siadała na dystans. Kładzie całe gorące ciałko przy mnie, przeciąga się, daje brzunio do pieszczot.
Aha - no i parę razy pokazała mi, żebym se dała spokój po brzuniu, lekkim **chwyceniem** moich palców zębami, a nie jak dawniej dzikim rzutem z rozdziawioną do odgryzienia paluchów paszczą. Mówię jej wówczas z wyrzutem w głosie, spokojnie, "Tosiu, tak nie moooożna" i biorę rękę.
Co się z tym kotem stało??
Bo ja wam powiem prawdę. Ja naprawdę nie miałam nadziei, że Tośka się zmieni, postanowiłam ją kochać za to, jaka jest. Nie miałam kota wcześniej, sądziłam, że jak do tej pory nic się nie ruszyło, to już tak będzie. Zasypiałam codziennie sfrustrowana, było mi koszmarnie przykro, że tak mnie "nie chce", ale wysiłków nie przerywałam.
W ramach podsumowań, lista paru rzeczy, które mogły pomóc Tośce:
- wyczytałam w książce nr 999, że dobrze jest witać się z kotem dając mu powąchać swoją twarz. Więc często kiedy Tośka była wyżej, dawałam jej się obwąchać.
- "broniłam" ją przed psem, biorąc na ręce, kiedy Happy był zbytnio nastawiony na amory
- gadałam, gadałam, gadałam, tłumaczyłam, tłumaczyłam, przekonywałam, rozmawiałam
- dogadzałam kulinarnie (bardzo)
- żadnej okazji nie przepuściłam, żeby przeciągnąć jej dłoń po grzbiecie, pogłaskać, po ciałku, po główce, kiedy tylko przechodziła (ale to już było wtedy, kiedy byłam pewna, że mnie nie podrapie)
- odkryłam, że bardzo lubi (czemu?), kiedy przytulam jej pyszczek do policzka, ew. daję delikatne "buzi". Stosujemy więc bez umiaru
Pół nocy Tośka dziś szalała, nowe techniki zastosowała, typu owijanie się wokół różnych elementów kanapy, zawieszanie, wdrapywanie itp.
W sumie mogłaby się już nie zmieniać, i byłoby bardzo fajnie. Ale pewnie będziemy się dalej zaprzyjaźniać i kolejne mosty przekraczać
