Byłyśmy z Buszeńką u weta. To "coś" to nie naciek poszczepienny, ale, jak się okazało, jakiś kaszak czy coś takiego (mówił jeszcze jakąś nazwę - zapomniałam

). W każdym razie wet to leciutko nakłuł i z tego prawie bryznęła jakaś ciecz - no i w tej chwili "tego" nie ma. Chociaż podobno może po jakimś czasie znów się zebrać.
Przy okazji pani została zaszczepiona.
Rozmawialiśmy też o ewentualnej sterylce i związaną z tym narkozą. Bunia jednak, mimo młodego pysia, młodziutka nie jest. Widać to zwłaszcza przy skokach - skacze dość nisko i tak nieco niezgrabnie, ociężale. W związku z tym narkoza oczywiście - jeśli konieczne, ale...
Ostatecznie umówiliśmy się na poniedziałek (lub czwartek) na USG. Zobaczy się w jakim stanie są jej narządy rodne. Obmacując wet nic nie wyczuł podejrzanego, ale USG dokładniejsze. Jeśli okaże się, że wszystko jest ok, to nie wykluczone, że zrezygnuję ze sterylki, chyba, że pojawiłyby się jakieś permanentne ruje. Natomiast o ile jakiekolwiek zmiany będą, to robimy kolejne badania no i trzeba będzie sterylkę poważnie rozważyć. Krew i tak zbadam, ale w następnym miesiącu
