Zdaje się, że dwa lata temu, kiedy ratowałam Long Johna (bo imienia dorobił sie prawie natychmiast), nie przedstawiłam go. Nadrabiam więc zaległości
Long Jogn mieszkał z drugim wykastrowanym kocurem, Burcią,
Mieszkała z nimi jeszcze czarno-biala panienka, ale nigdy do mnie nie przychodziła i była byt płochliwa, by ja sfotografować.
W tej chwili znany jest mi los tylko Burci-od tygodnia koczuje na tarsie swojego domu i nie roumie, dlacego jej pan nie wpuszca kota do mieszkania. Na sczęście przychodzi do mnie jesć-jak zwykle zreszta -dlatego niczego nie zauważyłam

.
Long Jona uwolniono dzis po osmiodniowym uwięzieniu we własnym, pustym domu. I albo wypuszczono "w swiat", albo wywieziono do schroniska. Spróbuje ustalic to jutro. nikt nie wie, co się stało z czarno-białą kotką. Nikt jej nie widział. Według mnie siedzi ciągle przerażona w mieszkaniu-nie wiem, ile jeszcze wytrzyma. Podobno do mieszkania nie uda mi się wejść-jak nic jutro nie ustalę, pozostaje mi chyba tylko akt wandalizmu-ale wtedy koty, które są na zewnątrz, znów wejdą do środka.
Wiem o tym wszystkim od dzisiejszego popołudnia. I wiem, że do rana nic nie mogę zrobić. Long John to mądry kocur-zawsze przychodził po pomoc. Dlaczego dziś nie przyszedł?