Moje wątpliwości co do tego czy Blue jest kotką do udomowienia, czy przyzwyczai się do życia w zamkniętej przestrzeni i obecności człowieka - uznaję za rozwiane.
Blue jest kotką ABSOLUTNIE domową - po 2 dniach pozwala się już brać na ręce, leży na kolanach, mruczy i barankuje, patrzy mi głęboko w oczy. Wczoraj dodatkowo wykorzystała moje kolana na miejsce do wieczornej toalety - bardzo zresztą dokładnej
W nocy zwiedzała mieszkanie, rano znalazłam ją w pokoju w pudełku tekturowym, w którym kiedyś moje koty uwielbiały spać. Jakiś czas temu pudełko popadło w niełaskę, ale nadal stało - i teraz przydało się Blue.
Wyjęłam ją z pudełka i zaniosłam do łazienki. Pozwoliła się chwilę pogłaskać, ale zaraz zeskoczyła z kolan - nie żeby się schować w transporterku, jak myślałam, tylko żeby ruszyć na dalsze zwiedzanie mieszkania. Weszła do dużego pokoju, przeparadowała przez środek i usiadła przy drzwiach balkonowych - odprowadzana zdumionymi spojrzeniami mojej trójcy, które gapiły się na nią jak na jakiegoś ufoka
Na razie każdy kot przyjmuje inną postawę: Onet strasznie się dziwi na widok Blue i tak siedzi i się dziwi i siedzi i się dziwi... Inka podchodzi do niej na bardzo ostrożnych łapkach i próbuje ją obwąchać i macnąć - oczywiście kończy się na serii prychnięć i buczenia z każdej strony. Malucci na widok Blue zamienia się w miniaturowego tygrysa - ogień w oczach, iskry aż skaczą po wąsach, rozdziawia pysk i wydaje z siebie straszne bojowe prychnięcie - po czym ucieka ze zgrzytem pazurów

A potem awanturuje się, syczy i burka pod łóżkiem...
Blue jest mała, ale swój rozumek ma

Zupełnie olewa te przedstawienia i robi swoje. Raz na jakiś czas zmyka do swojego transporterka w łazience, który najwyraźniej kojarzy jej się jako miejsce bezpieczne - a potem wychodzi na dalsze zwiedzanie mieszkania.
Nadal chyba nie bardzo je - ale mam wrażenie, że już się ośmieliła na tyle, że zaraz powinna zacząć.
Dzisiaj kociska zostały same - ciekawe co tam się teraz dzieje. I co zastanę po powrocie do domu...