Okej, ale jak widać w Radomiu jest słaby ruch w kociarstwie.
A teraz komiks o tym, jak kolejne wcielenie Garfielda,
czyli Borys spotkał Ryjka.
Siedzi Borys w kuchni, a tu Ryjek wchodzi...............Możnaby się zaczaić za rogiem!
Uwaga! Zbliża się Ryjek... Wchodzi!........................Ups, wydało się!
Trzeba spróbować jeszcze raz, tylko bliżej .............. Udało się!
Jak widzicie psy bardzo zaciekawiły Borysa. Sam zaglądał do przedpokoju i gapił się na Ryjka. Potem wymieniłam Ryjka na Miśkę i Borys też parę razy chodził ją oglądać, ale ona wtedy wstawała, żeby się bawić i Borys się chował do pokoju. Ale tylko na chwilę i zaraz znowu szedł do Miśki. Po prostu przeszedł samego siebie. Niestety Miśka nie dała się sfotografować. Ile razy wyjęłam zza pleców aparat zawstydzała się, spuszczała łeb i robiła głupią minę.
Było już po północy, kiedy psy wyszły na podwórze, a wtedy Borys zaczął skakać po parapetach i urządzał serenady. Nie udało mi się rozszyfrować o co mu chodziło. Może chciał im powiedzieć "Wynocha i nie pokazujcie mi się tu więcej", albo "Ej no, nie idźcie jeszcze, pogadamy trochę, przełamiemy lody", a może "Weźcie mnie ze sobą, chcę na wolność!". Przy okazji zwalił z parapetu w łazience nowiuśką butlę płynu do płukania tkanin. Wpadła do wanny, zakrętka się roztrzaskała i prawie cały płyn poleciał do kanału. Trochę na dnie zostało. Borys specjalnie się tym nie przejął, albowiem zgłodniał w międzyczasie i poszedł na małe conieco.
Pozdrawiam