Moja Gandi odeszła
A ja już nie mam czym płakać. Coś, co zabiło mi zdrowego, wesołego kotka w ciągu dwóch dni... Miała niecałe 11 miesięcy... Jakiś wewnętrzny wylew i 'zatkanie' w jelitach...
Dziś od rana miała (nie wierzyłabym!!!) około 35 stopni gorączki, czyli agonalną. Dawali jeszcze szanse - tzn. na wszelki sposób odradzali mi uśpienie małej od razu, dawali jej środki przeciwbólowe, gorące kroplówki... Chcieli tak do jutra, ale nie pozwoliłam. Umarłaby na 100% w nocy i w bólu, bo przestałyby działać środki uśmierzające...
Pomyślcie o niej...
Ja wiem, że spotkam ją za TM, sama nazwałam To miejsce kiedyś 'druga strona tęczy', nie wiedząc, że ktoś przede mną tak wymyślił...
Ale ktokolwiek z Was stracił kota i to może jeszcze tak młodego, wie jak boli...