
U Malucciego utrzymują się rzadkie kupki, więc powędrował dziś do weta. Podobno to jakieś zakażenie bakteryjne. Nie ma temperatury, nie ma zagazowanych jelit, brzuszek nie jest wzdęty. Dostał antybiotyk w doopkę, jutro jedziemy na ciąg dalszy leczenia.
Poza brzydkimi kupalami kitek był w dobrej formie - jadł, pił, łobuzował, ganiał się i dusił z innymi. Dlatego zwlekałam z jechaniem z nim do weterynarza, miałam nadzieję, że sytuacja się sama unormuje. Chyba jednak czekałam z tym za długo, bo w międzyczasie choróbsko zaatakowało Oneta - tym razem z wymiotami, temperaturą, biegunką. Brzuszek bolesny, jelita wzdęte. Biedny kitek

Tylko Inka na razie w niezłej formie, chociaż po tej szopce z przewlekłym zapaleniem jelit w zeszłym roku jestem cała w strachu o nią...