Dawno nie pisałam, co się u nas dzieje, więc będzie dziś długo, może ktoś przez to przebrnie do końca
Na szczęście od kilku dni nic specjalnego się nie dzieje, ale przes ostatnie tygodnie działo się sporo, i to z Nocunią.
W zasadzie większość wieczorów spędzaliśmy z małą w lecznicy.
Cały czas było coś z nią nie tak, nie chciała jeść, łapała nagle temperaturę, haftowała elegancko, była osowiała albo trochę osowiała, paskudziło się jej oko i powiększył mocno jeden z szyjnych węzłów chłonnych - ten od strony chorego oka.
Jak już wiecie, pierwsze podejrzenie padło na przewód pokarmowy - miała serię zdjęć RTG brzuszka, zdjęć które nic nie wykazały, oprócz jakiegoś przytkania, które trwało ze dwie godziny, bo na kolejnym zdjęciu przytkanie zniknęło.
Zrobiliśmy USG brzuszka (na dzień dobry przy USG Nocka obsikała cały stół, dobrze, że nie aparaturę

) - wszystko w porządku, nie ma powiększonych węzłów w brzuniu, co ze względu na białaczkę cieszy, ale diagnozy wciąż nie było.
Raz, gdy wetka chciała jej zajrzeć do pysia głębiej, mała wrzasnęła, ale stwierdziliśmy wtedy, że przecież ziewa normalnie, więc pewnie zacisnęła szczęki i rozwieranie ich na siłę spowodowało ból. Od tego momentu zaczęłam ją jednak bacznie obserwować pod tym kątem, a to wcale nie jest aż tak łatwe, bo kot to nie pies, który ziewa bardzo często. W końcu przyuważyłam - mała ziewała tak do połowy, potem zamykała pysia. Patrzyłam jak przełyka - papki wchodziły gładko, więc ciężko było zauważyć, ale jak raz zrobiłam jej bardziej gęstą papkę z kurczaka zobaczyłam, że nie przełyka normalnie. Do tego raz przy zabawie, gdy akurat miała lepszy dzień, zawisła na mojej stopie (ja ją podbieram stopą od dołu, a ona się wokół stopy okręca, taka wysublimowana rozrywka

) - oparła się pysiem o moją stopę i krzyknęła z bólu i nie chciała się już bawić. No to pojechałam do weta z nią znowu (chyba sobie tam miejscówkę zaklepię

), Noculka dostała sedalin, żeby ją nieco zmiękczyć

i zajrzałysmy do pysia. Oczywiście - w pysiu nic. Nocka, jak moja mama, jest mistrzynią dobrych wyników i złego samopoczucia

Wetka obmacała małej szyję i stwierdziła, że ten węzeł bardzo się powiększył. Zrobiłyśmy kolejne zdjęcie do portfolio, tym razem szczęki, żeby zobaczyć, czy nie ma tam jakiejś mechanicznej przyczyny bólu. Jedno zdjęcie było z góry, drugie z boku, z rozwieraczem (koszmarnie Nocunia krzyczała, jak miała robione zdjęcie z rozwieraczem, zrobiła jej wetka zastępczy, delikatniejszy rozwieracz z pociętej strzykawki, taki, żeby dało się jednak tę szczękę rozewrzeć ,ale bez takiego bólu). Przy rozwieraczy małej puściły zwieracze i nas nieco obesrała, a lecznicowy kot za to zasikał fartuchy, które nakłada się do RTG
Zgadnijcie, co wyszło.
Oczywiście nic

wszystko cacy.
Połączyłyśmy sobie jednak z wetką etapy choroby Nocki i jej reakcję na leki - najlepiej reagowała na środki przeciwbólowe i przeciwzapalne, o czym przekonałyśmy się, gdy miała obniżaną temperaturę (prawie 41 stopni miała

)
Więc teraz tak - mamy zdiagnozowany rejon problematyczny, ale nie wiemy, czy to zapalenie mięśnia jakiegoś, czy węzła, czy też duży węzeł powoduje problemy z otwieraniem pysia. Nie wiemy też, czy węzeł powiększył się przez paskudzące się oko, czy też oko paskudzi się, bo tam się coś tym rejonie dzieje. Obecnie Nocka jest na niesterydowych (sterydu nie można jej podać ze względu na białaczkę, nieco to utrudnia leczenie niestety) lekach przeciwzapalnych (jeszcze 3 dni, w sumie będzie tydzień) i do oka ma wpuszczany Dicortineff (po przejściu przez 3 różne rodzaje kropli)
Sytuacja została opanowana. Węzeł się zmniejszył, oko wynormalniało, Nocka szaleje (ostatnio przeganiała chłopaków przez 3 godziny, aż padli

), wcina papu aż miło, zaczęła chłopakom wyżerać suche nawet

Swojego suchego konsekwentnie odmawia. Znowu jest rozbrykana, rozczochrana i gadatliwa

A my szczęśliwi
Do tego dołożyła się jeszcze jedna rzecz - Antoś wczoraj miał pobrany mocz i ...
tadam...
NIE MA STRUWITÓW!!!!!!!
Tylko pH jeszcze ciągle obojętne, ale to już można uropetem zwalczać

no i samo pH nie rani mu pęcherza i go nie zatka
Poza tym Noculka dostaje interferon w dawce immunostymulującej, a my ciułamy kaskę na kurację interferonem kocim (na Nockę potrzebujemy uciułać 1200 zł). Jak odłożymy, to ją tym potraktujemy
No i napiszę coś o Klemensie, bo przecież nie mogę pominąć naszego trzeciego koteczka - Klemens nadal obserwuje. Bójcie się, bo może was zobaczy
