Biznes i Serwis. Kochany Tuptus juz za TM :( cudu nie bylo:(

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon mar 27, 2006 17:47

Goska, pomyśl jednak o szukaniu im domu. Ja właśnie wzięłam do domu takiego kota, który całe swoje życie był "na służbie" czyli mieszkał w miejscu pracy. I do zabawy to miał właścicieli. Ale już sprzątnięcie kupy lub wymiocin okazało się nie do przejścia dla niektórych. Poza tym animozje w gronie pracowniczym odbijały się na kocie, bo jedna baba drugiej babie nie umiała powiedzieć, co jej leży na wątrobie, ale kopnąć kota-pieszczocha przeciwniczki to już umiała.
Koty czasem chorują, w różny sposób dojrzewają, starzeją się, potrzebują przyzwyczajeń. A firmy powstają, upadają, zmieniają szefów i lokale.
Moją Kociubińską uratowałam przed smutną śmiercią w schronisku (ma jedenaście lat, więc długo by tam nie pożyła), ale gdybym tam nie pracowała, nikt by jej nie pomógł. Wszyscy wielbiciele zwierzaka nagle się wycofali.
Rozłożenie odpowiedzialności na kilka osób skutkuje zanikiem odpowiedzialności.

Ka.ja

 
Posty: 118
Od: Czw mar 16, 2006 0:11
Lokalizacja: Śląsk

Post » Pon mar 27, 2006 17:54

Gosiu, a one na pewno nie mogą zamieszkać z tobą w twoim domku???
Agata & Kreska & Jeż
Obrazek Obrazek

agacior_ek

 
Posty: 3023
Od: Pon wrz 05, 2005 9:23
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pon mar 27, 2006 18:01

Ka.ja pisze:Goska, pomyśl jednak o szukaniu im domu. Ja właśnie wzięłam do domu takiego kota, który całe swoje życie był "na służbie" czyli mieszkał w miejscu pracy. I do zabawy to miał właścicieli. Ale już sprzątnięcie kupy lub wymiocin okazało się nie do przejścia dla niektórych. Poza tym animozje w gronie pracowniczym odbijały się na kocie, bo jedna baba drugiej babie nie umiała powiedzieć, co jej leży na wątrobie, ale kopnąć kota-pieszczocha przeciwniczki to już umiała.
Koty czasem chorują, w różny sposób dojrzewają, starzeją się, potrzebują przyzwyczajeń. A firmy powstają, upadają, zmieniają szefów i lokale.


Sprzatam i karmie koty ja. O dokuczaniu im nie ma mowy !!!! (nie wszyscy w firmie sa milosnikami kotow ale prawie kazdy ma jakiegos zwierzaka w domu, wiek krzywda sie im nie dzieje... no chyba ze mi wsadza po raz 5 z rzedu lepek do kubka z kawa (tyle razy powtarzam Lobuzom ... podziele sie wszystkim ale nie kawa ;)
Nie moge samodzielnie podjąc decyzji o szukaniu im domku bo to nie ja zdecydowalam o ich przygarnieciu, chociaz to ja sie nimi zajmuje.
Powoli draze temat domku.. chociaz bedzie mi strasznie brakowalo lotrzykow...
Obrazek
Ostatnio edytowano Śro kwi 05, 2006 6:40 przez goska_bs, łącznie edytowano 1 raz

goska_bs

 
Posty: 5304
Od: Czw mar 23, 2006 18:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon mar 27, 2006 18:12

agacior_ek pisze:Gosiu, a one na pewno nie mogą zamieszkać z tobą w twoim domku???


Teoretycznie niby moga....
Moze to co teraz napisze wzbudzi na tym forum oburzenie ale ani ja ani moje mieszkanko nie sa gotowe na przyjecie takich domownikow.
1. Boje sie demolki mieszkania
2. Malo bywam w domu
3. Nie wiem czy bedzie mnie stac na utrzymanie 2 kotow
4. Roznie bywa z moim zdrowiem i moze sie zdazyc ze wyladuje w szpitalu, sanatorium .. albo bede tak jak jakis czas temu praktycznie unieruchomiona na 2 miesiace
i co wtedy z kotami??


Obrazek

goska_bs

 
Posty: 5304
Od: Czw mar 23, 2006 18:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon mar 27, 2006 19:01

4. Roznie bywa z moim zdrowiem i moze sie zdazyc ze wyladuje w szpitalu, sanatorium .. albo bede tak jak jakis czas temu praktycznie unieruchomiona na 2 miesiace
i co wtedy z kotami??

No własnie. To Ty je karmisz i po nich sprzątasz. A jeśli zdarzy Ci sie sanatorium albo szpital (odpukać!), to kto się nimi zajmie? Koleżanki zaczną grać w marynarza o każdą saszetkę jedzenia i każdą kuwetę do opróżnienia? Zwierzeta nie są z nami po to, żeby nam umilać zycie. Umilanie jest przy okazji regularnej, dobrej opieki.
Nie potępiam Twoich argumentów przeciw przyjęciu kotów do domu, każdy powinien wiedzieć, co może zaoferować i czego się może podjąć. Ale powtarzam, że powinnaś im znaleźć właściciela.
Moja Kociubińska straciła główną opiekunkę, kiedy ta wylądowała w szpitalu. Miała szczęście, że się w jej życiu pojawiłam i że mogłam najpierw oswoić ją tam, w pracy, a potem wziąć do siebie.
Poszukaj im domu. To pewnie potrwa jakiś czas, jeszcze się nimi nacieszysz. A czułością i troską można otoczyć też dzikusy, jesli czujesz w sobie taką potrzebę.

Ka.ja

 
Posty: 118
Od: Czw mar 16, 2006 0:11
Lokalizacja: Śląsk

Post » Pon mar 27, 2006 20:05

Ka.ja pisze:Nie potępiam Twoich argumentów przeciw przyjęciu kotów do domu, każdy powinien wiedzieć, co może zaoferować i czego się może podjąć. Ale powtarzam, że powinnaś im znaleźć właściciela.
Poszukaj im domu. To pewnie potrwa jakiś czas, jeszcze się nimi nacieszysz. A czułością i troską można otoczyć też dzikusy, jesli czujesz w sobie taką potrzebę.


Obawiam sie ze z kazdym dniem bedzie mi trudniej sie z nimi rozstac... Rozsadek mowi jedno... szukaj im domku .... emocje cos innego... wez je do siebie
Wiem wiem ... odpowiedzialnosc nakazuje znalezc im dobry dom....ale zdaje sie ze te dwa kocurki i czytanie watkow na forum powoli mnie zmieniaja... zmnieniaja moje patrzenie na swiat ...
Tylko ze nie chce ich wziac a pozniej tego zalowac.. albo skazac je na kolejna zmiane domu kiedy ja nie bede sie mogla nimi zajac....

Obrazek

goska_bs

 
Posty: 5304
Od: Czw mar 23, 2006 18:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon mar 27, 2006 20:42

Dla mnie też decyzja o wzięciu Kociuby była trudna. W domu mamy sporo cennych sprzętów, których na dobrą sprawę nie ma jak zabezpieczyć, zawsze często i na długo wyjeżdżaliśmy, bałam się, że to wariacki pomysł. Ale kierownik zapowiedzał, że jeśli nie znajdę jej domu w ciągu doby, to on ją zawiezie do schroniska. Gorączkowo szukałam, poruszałam niebo i ziemię i starałam się nie wytłuc temu bałwanowi zębów. Wmówiłam kotę koleżance, miała ją zabrać następnego dnia po południu, ale rano przysłała smsa, że się rozmysliła. Popłakałam się tak, jak już dawno nie. Ale na szczęście dobrze sobie wybrałam mężczyznę, bo to on powiedział "bierzemy ją, nie możemy jej tak zostawić". (oczywiście miał na mysli kotkę, a nie koleżankę!)
Kotka, mimo podeszłego wieku zaaklimatyzowała się świetnie. Okazuje się, że sprzęty jej nie interesują, jest grzeczna i czysta, odwdzięcza się za ratunek włażeniem na kolana i śpiewniem kocich piosenek śniadaniowych.
Jeszcze nie wiem, co będzie z naszymi wakacjami, ale jakoś przestało mnie to martwić.
Trzymam kciuki za Łobuzów i za Ciebie.

Ka.ja

 
Posty: 118
Od: Czw mar 16, 2006 0:11
Lokalizacja: Śląsk

Post » Pon mar 27, 2006 20:54

Ka.ja pisze:Kotka, mimo podeszłego wieku zaaklimatyzowała się świetnie. Okazuje się, że sprzęty jej nie interesują, jest grzeczna i czysta, odwdzięcza się za ratunek włażeniem na kolana i śpiewniem kocich piosenek śniadaniowych.
Jeszcze nie wiem, co będzie z naszymi wakacjami, ale jakoś przestało mnie to martwić.



Kociaki sa czyste .. z kuweta za pan brat ;) .. ale do grzecznosci im daleko :( sa wszedzie .. w kazdej szafce i na szafce .. szuflada.. polka... uwielbiaja skoki z biurka na biurko... swietna zabawka sa kwiatki .. nie jedza ich .. tylko te listki tak fajnie sie strzepia pod pazurkami :twisted:
no i bajecznie spuszcza sie rolety w oknach :twisted:

Fakt ze objawy adhd ;) przejawiaja przez 3-4 godziny kiedy pojawiamy sie w pracy pozniej to juz pieszczochy i mruczki. Najlepiej sie spi i mruczy na moim biurku .. z glowa na reku i cialkiem wtulonym w biust <zboczency> ;)

Ja w mieszkaniu mam raptem jedna pare drzwi (oprocz wejsciowych) do tego rozsuwanych do łazienki .. wiec demolka moze byc niezla :(
W jakim wieku mijaja objawy kociego ADHD :?:
Wyjazdem wakacyjnym sie nie martwie .. na kilka dni znajde im opieke
Obrazek

goska_bs

 
Posty: 5304
Od: Czw mar 23, 2006 18:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto mar 28, 2006 9:04

To ja jeden z Lobuzow :)
To nieprawda co pisala wczoraj Duza ze jestem kotem z porannym zespolem ADHD :twisted:
Mam dzis dzien mizianek .. a duza nie pozwala sie lizac po szyi i uszach.. niedobra duza :twisted:
I pozwolila mi tylko na jeden lyk kawy.. do tego jak nie widziala

A teraz pisze Duza...
Kot zwariowal!!!!!
zalize mnie zaraza!!!! 8O Lize i podgryza gdzie sie da!!!! Czy to normalne?????

goska_bs

 
Posty: 5304
Od: Czw mar 23, 2006 18:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto mar 28, 2006 9:19

Nie! To nienormalne! Leć z nim do weterynarza! Koty, które się przytulają to koty chore i niebezpieczne!
Ratuj się kto może!
Aaaaa!

Ka.ja

 
Posty: 118
Od: Czw mar 16, 2006 0:11
Lokalizacja: Śląsk

Post » Wto mar 28, 2006 9:39

Ka.ja pisze:Nie! To nienormalne! Leć z nim do weterynarza! Koty, które się przytulają to koty chore i niebezpieczne!
Ratuj się kto może!
Aaaaa!

no bo ja jestem dzis niebezpieczny :twisted:
Zjem ta Duza :!:
tylko nie wiem czy lepsze rece... szyja c56ttttttttttttttyt... czy uszy ..
w sumie wszystko fajnie sie lize i gryzie : :twisted:
Poza tym na miziania przychodzilem po 13 a dzis od rana wiec Duza sie dziwi.. ale moze ja jej jeszcze pomrucze i postrzelam pare barankow to sie przekona i mnie wezmie.. mnei bo tego mojego brata to gonie od Duzej :oops:

goska_bs

 
Posty: 5304
Od: Czw mar 23, 2006 18:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto mar 28, 2006 9:44

Sory że to napiszę ... ale... cóż ja nie jestem najlepszym przykładem, bo zawsze znosiłam do domu różnaj maści stworzenia małe i duże...
Ale nie znam nikogo "normalnego" kto by przygarnął kota a potem tego żałował :D
Moze mam szczęście, i znam samych fajnych ludzi - to możliwe.
Wiem natomiast doskonale że kot to jedno z najmniej wymagających stworzeń, za to jedno z najfajniejszych ...
(równie fajne są tylko psy ale wymagają dużo więcej zaangażwania)
Najlepszym przykładem jest Ula (przyjaciółka moja). Kotka swojego znalazła na parkingu pod pracą. Wahała się.... W końcu stwierdziła ze zostawić go tak nie moze, maleńki był i było jej go żal. Ale nie wyobrażała sobie, żeby z kotkiem w mieszkaniu mieszkać, nigdy żadnego zwierza nie miała.
P... (imię kota nie nadaje się do publikacji :) ) ( ale pasuje do zarazy jak ulał :D ) zdemolował Ulce nowiutkie mieszkanie, pourywał firanki, skacze jej na głowę z szafy, w nocy poluje na duży palec wystający spod kołdry itd.
Ula kocha go nad życie i ma na jego punkcie totalnego pipipi :D
Bierz kociaki do domu, albo szukaj im dobrego innego domu. Biuro to nie jest miejsce dla kotów. One bedą żyły około 20 lat.
Teraz jeszcze są młode i śliczne, na pewno znajdą dobry dom.

koteknaplotek

 
Posty: 408
Od: Czw lip 15, 2004 14:09

Post » Wto mar 28, 2006 9:58

A moje koty zostały na 6 dni same- mnóstwo suchego, każda ma swoją kuwetę- dostały po 5 litrów świeżego żwirku, wielkie miski wody i nic się złego nie stało. Teraz już tak nie mogę bo jest Yenn- ona zje od razu wszystko co nałożę więc nie ma jak jej zostawić.... Ktoś przychodzi raz dziennie karmić... Ale jak się jej apetyt ustabilizuje to na weekendy też będą zostawały.... Zależy od kotów. Nasze nie przeżywają jakoś strasznie ale one są dorosłe. Nie wiem jak to z kociakami małymi... U nich wszystko szybciej się dzieje. W przypadku choroby może to być za długi czas... Może masz możliwość zajrzeć np w sobotę wieczorem?
Do zobaczenia Yennefer- czekaj na mnie w bytowniku przy ognisku.
10.02.2013 mój świat się zawalił.

Kto Ci tam Krokerku brzuch miętosi? Komu ćwierkasz? Do kogo się przytulasz w nocy? W czyich ramionach czujesz się bezpieczny?
09.11.2015r. odszedł Kroker

Slonko_Łódź

 
Posty: 5664
Od: Pt cze 10, 2005 7:36
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto mar 28, 2006 9:59

koteknaplotek pisze:Ale nie znam nikogo "normalnego" kto by przygarnął kota a potem tego żałował :D

Coraz czesciej mysle o zabraniu tych dwoch Lobuzow do domu ... ale .. musze "dorosnac" do tej decyzji i podjac ja zupelnie swiadomie a nie pod wplywem emocji.
A co jesli nie bedzie im u mnie dobrze?? malo jestem w domu i poswiece im mniej czasu niz tu w pracy

goska_bs

 
Posty: 5304
Od: Czw mar 23, 2006 18:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto mar 28, 2006 12:41

do kotów się nie dorasta, koty zjawiają się i zaczynają kochać, i mruczeć, i już po dorastaniu... :twisted:

Fridzielec zjawił się w moim EM prawie nowym zagospodarowywanym sprzętami, po które pielgrzymkowałam, znosiłam na garbie, dobierałam kolorystycznie i pochłaniały moje oszczędności jak gąbka...
zjawił się ze swoją kuwetą i miskami, ni przypiął ni przyłatał, kanapa i koc, nie mówię o ubraniach, pokrywaja się sierścią, kilka razy połamałabym nogi ślizgając się na dzwoniących kulkach lub dostałabym zawału wdeptując w nocy w piszczące mysie...
i od razu mieszkanie przestało być mieszkaniem a stało się domem
nie wracam już do pustych czterech ścian - kocisko wybiega mi na spotkanie juz na klatke schodowa, obskakuje mnie a potem w przedpokoju wybrzusza i wije się tak dookoła moich butów... :)
wysłuchuję opowieści jak kotu minął dzień i wymówek, gdzie się szlajałam tak długo??? i zaczynamy dzikie gonitwy na czworakach, po zakłaczonym dywanie, podczas gdy czarna pantera sprytnie zaczaja się za fotelem i skacze mi na plecy, a potem chowa sie w sypialni i nawołuje, żeby jej szukać... ( aja wiem że za zasłonką, albo pod kocem na materacu, ale udaję, że nie wiem, wtedy frajda największa... :wink: )

a takie miłosne podryzanie w bródkę i policzek - to kocie całusy przecież! :D przecież Ty jesteś ich własna Duża!
Ostatnio edytowano Wto mar 28, 2006 16:16 przez Fri, łącznie edytowano 1 raz
Obrazek

Fri

 
Posty: 6301
Od: Śro sty 25, 2006 17:02
Lokalizacja: wpół do Wisły ;) wpół do Brdy ;P

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Lifter, puszatek i 33 gości