Przepraszam, że nie pisałam, miałam gości.
Baszka czuje się zdecydowanie lepiej. Jeszcze od czasu do czasu zakaszle i soczyście kichnie, ale nosek jest już trochę drożny, bo z zapałem znów rzuca się na jedzenie. Umie już też o nie prosić a robi to przepięknie "mmaaammmmuuuu"
Nie boi się zupełnie też obcych ludzi. Jest bardzo ufny.
Mało brakowało a zostałby dziś porwany do Gdańska. Zauroczył moich gości tak mocno, że chcieli go ze sobą zabrać
Zaakceptował też psa, nie buczy już na jego widok, śpią nawet w odl. pół metra od siebie.
Dochodzę do wniosku, że to jego buczenie na początku, to był objaw strachu. Bidulinek się po prostu bał. Nowi ludzie, nowe koty, nowy pies...
Teraz strachy już minęły, kot poczuł się bezpieczny. A najlepsze jest to, że wreszcie jego mordka zaczęła się uśmiechać
