Sówcia nauczyła się oprotestowywać zakraplanie oczu - ślini się na potęgę po wpuszczeniu kropli do pierwszego oka. Ja nauczyłam się ignorować ten protest, robię swoje a potem wycieram jej mordkę. I już. I daję cucu w nagrodę - witaminki, które bardzo lubi.
Niestety, przekroczyłam niefajną granicę przywiązania się "tymczasowego" kota do mnie - Sówka łazi za mną, gada do mnie, wskakuje na kolana i czuje się u mnie bezpiecznie mimo codziennych tortur. Każde czesanie kończy się warczeniem i wściekaniem na mnie (wiadomo - brzuch), ale teraz po pięciu minutach znów mam ją na kolanach... Jej zachowanie wobec mnie bardzo się zmieniło dosłownie kilka dni temu - mniej więcej wtedy, kiedy wstawiłam ją na allegro. Jestem zła na siebie, że tak panikowałam z jej zdrowiem i tak długo trzymałam ją u siebie. Powinnam była oddać ją wcześniej, najwyżej nowy dobry domek by ją doleczył.
A propos domków - rozmowy trwają więc nie można kciuków puszczać (wiem, że trochę Wam niewygodnie

ale wytrzymajcie jeszcze trochę).